3 sierpnia
Obudził mnie przeraźliwie głośny dźwięk budzika. Twierdząc, że jestem wyspana, nieźle bym skłamała. Położyłam się dokładnie cztery godziny temu, a już muszę wstawać. Wczoraj nieźle przesadziliśmy. Ale przecież kto nie lubi siedzenia przy palącym się ognisku w miłym towarzystwie. Impreza skończyła się bladym świtem, ale była naprawdę udana. Jedyne co mnie dręczy to ta cała sprawa z Nate'em. Nie chce go ranić, ale czy to moja wina, że nic do niego nie czuję? Sama jestem sobie winna, po co szłam z nim na tą cholerną plażę i spacer...
Zeskoczyłam z łóżka i wzięłam z fotela zestaw ubrań przygotowany na dzisiejszy dzień. Dżinsowe spodenki, biały T-shirt, i kraciastą koszulę. Po kilku minutach wyszłam odświeżona i ubrana z łazienki. Spakowałam jeszcze kilka drobiazgów i zaścieliłam łóżko. Przed wyjściem założyłam kolczyki (wkrętki) ćwieki i długi łańcuszek z krzyżykiem. Zarzuciłam na ramię brązową torbę na długim pasku, a na plecy czarny pokrowiec z gitarą. Po raz ostatni rozejrzałam się po pokoju czy aby na pewno wszystko wzięłam. Ścisnęłam w dłoni rączkę z walizki i ruszyłam hotelowym korytarzem.
***
Siedziałem na ławce przed ośrodkiem, czekając na moją ukochaną. No tak, Nate Tomilson po raz pierwszy naprawdę się zakochał. Chciałem jej powiedzieć ile dla mnie znaczy, że wierzę w to, że się nam uda.. że ją kocham. Zamiast Jane, ujrzałem tłum obozowiczów biegnących do niebieskiego autobusu. Po chwili pojawiła się, razem z Miley szły jako ostatnie wyraźnie zajęte rozmową. Ciekawe o czym rozmawiały, może o mnie?.
-O Nate, już jesteś. - rzekła lekko się uśmiechając.
-Chcę Ci coś powiedzieć. - powiedzieliśmy jednocześnie.
-No dobrze, ty pierwsza. - odparłem.
-Przemyślałam to wszystko.. i nie. Nie będziemy razem Nate, przepraszam. - odeszła nie oczekując mojej odpowiedzi.
Stałem wpatrując się jak wsiada do autobusu a po chwili odjeżdża. Idiota, skarciłem się w myślach. Miałem za nią biec, powiedzieć jej co czuję. Teraz już wszystko stracone.
***
Kilka minut po siedemnastej byłam w Los Angeles. Nienawidziłam latać samolotem, i to na dodatek z przesiadkami. Bałam się, że wsiądę do złego samolotu albo zgubią się moje bagaże. Na szczęście nic się nie stało. Byłam umówiona z Ben'em, że podjedzie po mnie na lotnisko, ale chciałam zrobić wszystkim niespodziankę i wróciłam taksówką.
-Dziękuje panu bardzo. Ile płacę? - zapytałam kiedy byłam już przed domem.
-To będą dwadzieścia trzy dolary. - powiedział taksówkarz.
Wyjęłam z portfela banknot i wręczyłam mężczyźnie.
-Reszty nie trzeba. Do widzenia. - odpowiedziałam.
Otworzyłam furtkę i ruszyłam krętą ścieżką prowadzącą do drzwi. Usłyszałam szczekanie psa, po kilku sekundach obok mnie znajdował się już szczeniak labradora.
-Cześć Lucky. - powiedziałam odkładając walizkę obok drzwi i biorąc go na ręce.
Przeszłam do ogrodu za domem, znajdowała się tam cała moja rodzina. Mary razem z Amy były zajęte sadzeniem kwiatów. Skye i Lily bawiły się na plaży, a Ben siedział na tarasie i pisał coś na swoim służbowym laptopie.
-Jesteś już Jane! - zawołała Mary i mocno mnie przytuliła. -Przecież Ben miał po Ciebie przyjechać. - dokończyła.
-Nie jestem już małym dzieckiem, mogę sama wrócić do domu. - zapewniłam.
Po powitaniu wszystkich domowników, usiedliśmy na tarasie i zajadaliśmy upieczone przez Amy, moje ulubione ciasto czekoladowe.
-Nie będziecie źli, jeśli już pójdę do siebie? Jestem zmęczona, a muszę się jeszcze rozpakować. - zapytałam kiedy ostatni kawałek wypieku został zjedzony.
-Oczywiście, idź. - powiedziała Mary i uśmiechnęła się.
Bardzo cię przepraszam za to, że nie komentowałam, ale już jestem i podoba mi się to, że wstawiasz rozdziały ze zdjęciami :) ale nie podoba mi się reakcja Jane. Nie wiem dlaczego, ale sądziłam, że jednak z nim będzie. Ona naprawdę go nie kocha czy tłumi to uczucie?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, może coś się wyjaśni.
Pozdrawiam i ściskam.
Hej, cieszę się, że jesteś :)
UsuńPowiem tylko tyle: Jane będzie z Nate'em, ale jeszcze nie teraz :))
Rozdział rewelacyjny ! :)) Czytało mi się bardzo przyjemnie, tylko dlaczego taki krótki? No, ale liczy się przede wszystkim jakość, a nie ilość :D Powiem Ci, że przeraził mnie tytuł tego parta. Niestety Jade zaoferowała chłopakowi tylko przyjaźni, szkoda :( Czekam na kolejny. Sciskaaam ;**
OdpowiedzUsuńCześć :)
UsuńWiem, rozdział wyszedł bardzo krótki, ale mogę Ci zagwarantować, że kolejny będzie dłuższy ;D
Pozdrawiam ;**
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział dość krótki, ale ciekawy.
Szkoda, że Jane powiedziała "nie" Nate'owi... :(
Bardzo ciekawy tytuł rozdziału :)
Pozdrawiam,
Marta
Tak Nate! Trzeba byla za nią biec i sie drzec, że ją kochasz, ale ty wolałes postać ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, szkoda, że nie doszlo do zblizenia tej dwojki :(
Czekam na nastepny :D
Przy okazji zapraszam na nowiutki u mnie:
niezawszewzyciusateczeimotyle.blogspot.com
Hej. Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńJane złamała serduszko Nate'a. No, ale nie mogła z nim być, jak nic do niego nie czuła. Kto wie, może jeszcze się to zmieni. W końcu miłość jest nieprzewidywalna.
Ale trochę mi się nie podobało, że powiedziała mu, że z nim nie będzie, a potem po prostu jakby nigdy nic odeszła. Nie pozwoliła mu nawet nic powiedzieć.
Rozdział mi się baaaardzo podobał. Super.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Życzę weny. Ściskam, Maarit :*
Myślę, że się rozwijasz i jesteś z rozdziału na rozdział coraz lepsza :) Szkoda, że bohaterka olała Nate'a, ale rozumiem, że nie jest jeszcze gotowa. Fajnie, że postawiłaś na narrację z pozycji dwóch bohaterów :) Uwielbiam to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńhttp://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/
Naprawdę fajny blog ;) Bedę wpadać :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: http://bezcelowe-marzenia.blogspot.com