7 września 2013

14. Tylko życie poświęcone innym jest warte przeżycia.

4 sierpnia
Obudziłam się kilka minut po jedenastej. Jak miło po upływie trzech tygodni spać we własnym łóżku. Zeszłam po schodach prowadzących na parter, minęłam biegnące Skye i Lily. Weszłam do kuchni, Mary stała przed otwartą lodówką i przeglądała jej zawartość, Ben zaś siedział na kuchennym krześle i zapisywał dyktowane przez Mary produkty.
-Fajne ciuszki. - odwrócił się w moją stronę. Miałam na sobie spodenki w kratkę i fioletową koszulkę - moją piżamę.
-Fajna koszulka - skwitowałam zerkając na jego żółtą koszulę, w kolorowe wzorki. Przyzwyczajona byłam do eleganckiej wersji Bena, nie rozstawał się z koszulami, garniturami i krawatami.
-Mam dzisiaj wolne. - odparł.
-Ben, jeszcze sałata. - powiedziała Mary zamykając lodówkę.
Usiadłam obok mojego zastępczego ojca i nalałam sobie do kubka gorącej kawy. Zerknęłam na listę zakupów.
-Jane, widzę, że bardzo Cię to interesuje więc pojedziesz ze mną do sklepu. - Mary oparła się o kuchenny blat.
-Co, ja nie. Weź Ben'a, ma wolne - powiedziałam.
-Ja się zajmuję dziewczynkami, więc jedziesz z Mary. - poklepał mnie po ramieniu i zszedł z krzesła.
-Ty, zajmujesz się Lily i Skye? Nie rozśmieszaj mnie. A co tak właściwie robicie?
-Bawimy się w chowanego. - odpowiedział.
-Aha, a wiesz o tym, że musisz ich szukać? - zaśmiałam się.
-No wiem. - przewrócił oczami. - Właśnie idę to robić. - dokończył.
-Jane zbieraj się, za chwilę jedziemy.
-Dobrze. A właśnie, mogą do mnie dzisiaj przyjść dziewczyny? - zapytałam. - Na noc.
-Emily i Annie? - odrzekła.
Pokiwałam twierdząco głową.
-Jasne, niech wpadają. - powiedziała w drodze do salonu.
***
Stałam w kolejce do kasy z dosłownie pełnym wózkiem. Mary zniknęła za wysokimi regałami w poszukiwaniu ulubionych czekoladek Skye. Przede mną stały jeszcze trzy osoby. Mężczyzna w średnim wieku, który właśnie wyciągał z kieszeni spodni banknot dziesięciodolarowy. Starsza kobieta z koszykiem i brunet, podejrzewam, że w moim wieku. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na zawartość mojego koszyka.
-Duże zakupy? - zaśmiał się.
-Duża rodzina. - odparłam.
-No ale przynajmniej zdrowo się odżywiacie. - jego uwagę przykuły liczne owoce i warzywa.
-Większość to dla mojej przyjaciółki, no wiesz czirliderka, ma swoje zasady.. - przewróciłam oczami na co on parsknął śmiechem.
-Niech zgadnę, wegetarianka? - dopytywał.
-Tak - odpowiedziałam.
-Skąd ja to znam... Moja siostra też jest czirliderką, byle czego nie zje. - powiedział. - A tak w ogóle, to jestem Tom. - dokończył.
-Jane, miło mi. - powiedziałam kiedy obok mnie zjawiła się Mary z pudełkiem czekoladek.
-O Tom, to ty. Dzień dobry. - przywitała chłopaka.
-Dzień dobry pani Weston. - odpowiedział.
-Jane, to syn mojego szefa, Tom Johnson. - wskazała na chłopaka.
-Taak, już się poznaliśmy. - odparłam.
***
-Jesteśmy! - zawołała Mary zamykając za nami drzwi wejściowe.
-Długo wam zeszło. - z salonu wyłonił się Ben.
-Była kolejka, Jane spotkała Tom'a - mówiła Mary.
-Toma? Johnsona? Daj mi to kochanie, pewnie ciężkie. - Ben zabrał zakupy całując swoją żonę w policzek.
-No tak, a moich już nie weźmiesz. - odparłam i odłożyłam na blat zgrzewkę wody i żółtą, materiałową reklamówkę.
Po schowaniu wszystkich zakupów, poszłam do siebie. Napisałam smsa do Annie i Emily.
"Nocka u mnie, bądź o osiemnastej. J."

Zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy. Nie zajęło mi to dużo czasu, trzy czwarte ubrań poszło do prania a resztę czystych ułożyłam w szafie. Kosmetyki zaniosłam do łazienki. Wyjęłam pamiętnik i schowałam go za łóżko, różne inne papiery, nutki i teksty piosenek włożyłam do szuflady biurka. Zaniosłam opróżnioną walizkę na strych, przy okazji znajdując moją pierwszą gitarę, którą dostałam od rodziców na gwiazdkę. Bez najmniejszego zastanowienia zabrałam instrument i postawiłam w koncie mojego pokoju obok reszty gitar.
***
Siedziałam owinięta w brązowy koc na wiklinowym fotelu. Po raz kolejny czytałam "Pamiętnik" Nicholasa Sparks'a. Nie byłam fanką romansów. Rozśmieszały mnie, było totalną przeciwnością prawdziwego życia. Zawsze szczęśliwe zakończenia, żeby to tylko działało w praktyce... Ale ta historia wyjątkowo mnie urzekała. Była taka prawdziwa, dwoje zakochanych spotyka się po latach i uświadamiają sobie, że uczucie, które ich połączyło dalej w nich istnieje. Ukradkiem zerknęłam na wzburzone morze, zebrał się porywisty wiatr, który obudził je z głębokiego snu. Z tarasu miałam na to wszystko bardzo dobry widok.
- Tu jesteś! - usłyszałam za sobą wesoły głos Emily.
Energicznie zerwałam się z fotela i mocno przytuliłam przyjaciółkę, na co ona odpowiedziała równie mocnym uściskiem.
-Tęskniłam Jane. - mówiła.
-Ja bardziej. - zapewniłam.
-Opowiadaj jak po obozie? - usiadłyśmy naprzeciw siebie.
-No dobrze, ale szkoda, że już się skończył.
-Poznałaś kogoś?
-Można tak powiedzieć. - mówiłam.
-Opowiadaj. - Emily wyprostowała się i patrzyła mi prosto w oczy.
-Co chcesz wiedzieć?
-Jak nazywa, jaki jest, jak wygląda. Wszystko. - moja przyjaciółka wydawała się strasznie podekscytowana.
-Wiesz, może zaczniemy od tego, że go... jakby to powiedzieć... Skończyłam to zanim na dobre się zaczęło.
-No Jane! Powtórka z rozrywki. Już kiedyś to słyszałam, ale z tobą i Nick'iem w roli głównej. - w głosie Emily było słychać rozczarowanie.
-Musimy o tym rozmawiać? Może, lepiej opowiedz mi co u was słychać. Wydaje mi się, że będę miała sporo zaległości.
-Na początek dobre, czy złe wieści?
-Dobre. - odpowiedziałam.
-Dwa dni temu miałam rocznice z Charlie'em, już pięć miesięcy. - mówiła a jej humor od razu się poprawił.
-O to świetnie. Cieszę się, że chociaż wam się układa.
-Gotowa na te złe? - Emily spoważniała.
Pokiwałam głową.
-Będziemy mieli od września w szkole nową koleżankę, Melanie. Jest tu kilka tygodni a już zaczęła dobierać się do Nick'a. Pomyślałam, że powinnaś wiedzieć. Zrób coś z tym, najlepiej jakbyś szczerze z nim pogadała. - powiedziała jednym tchem.
-Żartujesz?! Co to za jedna? - zapytałam z oburzeniem.
-Jakaś nowa laska, jest dopiero kilka tygodni w mieście. Nawet nie pamiętam nazwiska. - zaśmiała się. - Nie masz czego się bać, tylko załatw pewne sprawy z Nick'iem.
-Co mam z nim załatwiać? - zapytałam z oburzeniem.
Razem z Nick'iem i Emily przyjaźniliśmy się od ponad dziesięciu lat. Zaczęło się od tego, że nasi rodzice się znali, często się spotykaliśmy co przełożyło się na to, że zawsze chodziliśmy do jednej szkoły czy klasy. Wszystko zaczęło komplikować się sześć lat temu, po śmierci mojego ojca. Nick nie wiedział jak mi pomóc, bo przecież co może zdziałać dwunastolatek? Jedynie pogorszyć sprawę. Razem z mamą jakoś się pozbierałyśmy, musiałyśmy dla malutkiej Skye. Później ta cała sprawa z rodziną Nick'a. Romans jego ojca z inna kobietą, rozwód. Miał wtedy czternaście lat, kompletnie się załamał. Nie miał wtedy rodzeństwa, z którym mógłby przejść przez ten ciężki okres. Razem z Emily pomagałyśmy mu w tych ciężkich chwilach, spotykaliśmy się nad rzeką prawie każdego popołudnia i spędzaliśmy tam dobre kilka godzin. Każdy mógł spokojnie się wyżalić, bez oceniania i niepotrzebnych pytań. Nastało kilka lat spokoju, zacieśniliśmy więź pomiędzy nami, i zaprzyjaźniliśmy się z trzema kolejnymi osobami - Charlie'em, Mike'em i Annie, która przeprowadziła się do Los Angeles gdy miała piętnaście lat. Nic nie trwa wiecznie, kolejnym ciosem była choroba mojej matki i śmierć. Depresja, która dopadła mnie kilka dni potem. Byłam zła, nie mogłam zrozumieć tego dlaczego Bóg odebrał życie, dwóm moim autorytetom, moim rodzicom, moim strażnikom. Gdyby nie wsparcie mojej ukochanej piątki nie wyszłabym z tego cało. Ale oni też nie mieli się łatwo, Nick po rozwodzie jego rodziców, został w L.A z matką, nie było im łatwo wyżyć w tym mieście z małej pensji fotografa, bywały lepsze i gorsze miesiące. Mike stracił swojego dopiero co narodzonego brata, i Annie... No tak, została jeszcze historia Annie. Znam ją dopiero dwa lata, a wydaje mi się jakby całe życie. Jej ojciec nadużywa alkoholu, kiedy jest pod wpływem robi Annie i jej matce straszne awantury, zdarza się nawet, że podniesie na nie rękę. Nie raz widywałam Annie z ogromnymi siniaki na twarzy czy plecach. Jej brat miał tego dość i od razu po skończeniu osiemnastu lat wyprowadził się z rodzinnego domu, o ile można nazwać go rodzinnym. Nie raz proponował Annie żeby się do niego przeprowadziła, odpowiadała, że nie chce zostawić matki. Nie można nazwać Annie grzeczną dziewczynką, nie raz widziałam ją z fajką czy butelką wódki w ręce. Prywatną szkołę funduje jej brat James, który jest na drugim roku studiów architektury, mieszka razem ze swoją narzeczoną Susan, oboje pracują aby mieć się z czego utrzymać. Zostaje jeszcze Emily i Charlie, ich życie w porównaniu do mojego, czy Annie jest wyjątkowo spokojne. Oboje pochodzą z zamożnych rodzin, ale nie są zepsuci, wręcz przeciwnie. Nie raz po kryjomu nocowałam u Emily kiedy miałam te gorsze chwile, Annie robi to nadal. Charlie natomiast jest chyba najbardziej ułożony z naszej szóstki, choć czasem zdarzają mu się różne wybryki, jak nam wszystkim. Wracając do tematu Nick'a, jakoś trzy miesiące po śmierci mojej matki ubzdurał sobie, że jest we mnie zakochany. No tak, jakby nie mógł znaleźć sobie lepszego momentu? Od chwili kiedy mu odmówiłam nasz kontakt praktycznie się urwał. Owszem. widujemy się w szkole, na meczach itp. ale nie jest już tak jak kiedyś. Nick, bardzo się zmienił wydoroślał. Teraz jest już dużo lepiej, szkoda, że tylko jeśli chodzi o kwestie finansowe. Wydaje mi się, że straciłam swojego najlepszego przyjaciela już na zawsze.
-No sprawy pomiędzy wami. Już zapomniałaś? - zapytała Emily robiąc przy tym dziwną minę.
-Nie mam zamiaru mu się narzucać, to on mnie zostawił a nie ja go. - odparłam.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Szybko chwyciłam go do ręki. Na wyświetlaczu widniało imię - "Annie".
-O której będziesz? - zaczęłam bez przywitania.
-Jane przepraszam Cię bardzo, ale nie mogę przyjść. - Annie płakała.
-Ann, co się stało? - byłam lekko zdenerwowana. - Zaraz po Ciebie przyjdziemy.
-Nie, nie. Wszystko wam kiedyś wyjaśnię. - mówiła, usłyszałam krzyk jej matki. - Muszę kończyć. - urwała.
Odłożyłam telefon na stolik. Emily patrzyła na mnie jak wryta.
-Co się stało? - zapytała a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie wiem. - odparłam spuszczając głowę.
---
Mam nadzieję, że rozdział będzie się Wam podobał :)
Pracowałam nad nim ponad tydzień .
Czytasz=Komentujesz.

4 komentarze:

  1. Mi imie Annie kojarzy sie z Igrzyskami Smierci <3
    Fajnie ze opisalas przyjaznie Jane, bo byly lekko niejasne :) ja chce zeby do szkoly Jane doszedl taki jeden uczen, w trybie NAŁ! XD zauwazylam, ze czesto dodajemy w tym samym czasie :D takze zapraszam do mnie;
    http://in--the--sky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo przyjemny. Cieszę się bardzo, że wyjaśniłaś nam historię przyjaźni bohaterów, teraz wszystko zrobiło się jaśniejsze ... Tom wydaje się być bardzo miłym chłopakiem. Ta ich konwersacja w sklepie świetna :D Niepokoi mnie tylko ta nowa dziewczyna. Z opowieści Emilly wywnioskowałam, że nie jest zbyt miła. Pozostała jeszcze końcówka, która mnie ogromnie zaintrygowała. Czekam na kolejny. Mam nadzieję, że wyjaśni się tam sprawa Annie. Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajne, można się wciągnąć na dłuższy czas :D
    pozdrawiam i serdecznie zapraszam do ocenienia tego co ja piszę :)
    www.thediize.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Najmocniej cię przepraszam, ale rozdział przeczytałam już dawno, ale z powodu kolejnych problemów z Internetem nie chciał dodać się mój komentarz, więc już piszę następny. Nie do końca rozumiałam związki pomiędzy poszczególnymi bohaterami i dlatego cieszę się, że to rozwinęłaś i opowiedziałaś ich historie. Zapowiada się, że poznała świetnego chłopaka w tym sklepie - kogoś na oko normalnego i to mi się podoba. Nie wiem co ona tak naprawdę sądzi o Nacie... Jak dodasz następny post, to proszę poinformuj mnie o tym w spamie na moim blogu, ok?
    Jeśli miałabyś chwilę, to zapraszam do mnie.
    Pozrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń