3 sierpnia
Obudził mnie przeraźliwie głośny dźwięk budzika. Twierdząc, że jestem wyspana, nieźle bym skłamała. Położyłam się dokładnie cztery godziny temu, a już muszę wstawać. Wczoraj nieźle przesadziliśmy. Ale przecież kto nie lubi siedzenia przy palącym się ognisku w miłym towarzystwie. Impreza skończyła się bladym świtem, ale była naprawdę udana. Jedyne co mnie dręczy to ta cała sprawa z Nate'em. Nie chce go ranić, ale czy to moja wina, że nic do niego nie czuję? Sama jestem sobie winna, po co szłam z nim na tą cholerną plażę i spacer...
Zeskoczyłam z łóżka i wzięłam z fotela zestaw ubrań przygotowany na dzisiejszy dzień. Dżinsowe spodenki, biały T-shirt, i kraciastą koszulę. Po kilku minutach wyszłam odświeżona i ubrana z łazienki. Spakowałam jeszcze kilka drobiazgów i zaścieliłam łóżko. Przed wyjściem założyłam kolczyki (wkrętki) ćwieki i długi łańcuszek z krzyżykiem. Zarzuciłam na ramię brązową torbę na długim pasku, a na plecy czarny pokrowiec z gitarą. Po raz ostatni rozejrzałam się po pokoju czy aby na pewno wszystko wzięłam. Ścisnęłam w dłoni rączkę z walizki i ruszyłam hotelowym korytarzem.
***
Siedziałem na ławce przed ośrodkiem, czekając na moją ukochaną. No tak, Nate Tomilson po raz pierwszy naprawdę się zakochał. Chciałem jej powiedzieć ile dla mnie znaczy, że wierzę w to, że się nam uda.. że ją kocham. Zamiast Jane, ujrzałem tłum obozowiczów biegnących do niebieskiego autobusu. Po chwili pojawiła się, razem z Miley szły jako ostatnie wyraźnie zajęte rozmową. Ciekawe o czym rozmawiały, może o mnie?.
-O Nate, już jesteś. - rzekła lekko się uśmiechając.
-Chcę Ci coś powiedzieć. - powiedzieliśmy jednocześnie.
-No dobrze, ty pierwsza. - odparłem.
-Przemyślałam to wszystko.. i nie. Nie będziemy razem Nate, przepraszam. - odeszła nie oczekując mojej odpowiedzi.
Stałem wpatrując się jak wsiada do autobusu a po chwili odjeżdża. Idiota, skarciłem się w myślach. Miałem za nią biec, powiedzieć jej co czuję. Teraz już wszystko stracone.
***
Kilka minut po siedemnastej byłam w Los Angeles. Nienawidziłam latać samolotem, i to na dodatek z przesiadkami. Bałam się, że wsiądę do złego samolotu albo zgubią się moje bagaże. Na szczęście nic się nie stało. Byłam umówiona z Ben'em, że podjedzie po mnie na lotnisko, ale chciałam zrobić wszystkim niespodziankę i wróciłam taksówką.
-Dziękuje panu bardzo. Ile płacę? - zapytałam kiedy byłam już przed domem.
-To będą dwadzieścia trzy dolary. - powiedział taksówkarz.
Wyjęłam z portfela banknot i wręczyłam mężczyźnie.
-Reszty nie trzeba. Do widzenia. - odpowiedziałam.
Otworzyłam furtkę i ruszyłam krętą ścieżką prowadzącą do drzwi. Usłyszałam szczekanie psa, po kilku sekundach obok mnie znajdował się już szczeniak labradora.
-Cześć Lucky. - powiedziałam odkładając walizkę obok drzwi i biorąc go na ręce.
Przeszłam do ogrodu za domem, znajdowała się tam cała moja rodzina. Mary razem z Amy były zajęte sadzeniem kwiatów. Skye i Lily bawiły się na plaży, a Ben siedział na tarasie i pisał coś na swoim służbowym laptopie.
-Jesteś już Jane! - zawołała Mary i mocno mnie przytuliła. -Przecież Ben miał po Ciebie przyjechać. - dokończyła.
-Nie jestem już małym dzieckiem, mogę sama wrócić do domu. - zapewniłam.
Po powitaniu wszystkich domowników, usiedliśmy na tarasie i zajadaliśmy upieczone przez Amy, moje ulubione ciasto czekoladowe.
-Nie będziecie źli, jeśli już pójdę do siebie? Jestem zmęczona, a muszę się jeszcze rozpakować. - zapytałam kiedy ostatni kawałek wypieku został zjedzony.
-Oczywiście, idź. - powiedziała Mary i uśmiechnęła się.
30 sierpnia 2013
25 sierpnia 2013
12. Jeden pocałunek mężczyzny może zmienić całe życie kobiety.
2 sierpnia
-Miley! Co ty robisz? - wybiegłam z łazienki i usiłowałam wyrwać z rąk przyjaciółki mój pamiętnik.
-"A teraz Nate, zapraszający mnie na randkę". - cytował moje słowa - Jakie to słodkie. - dokończyła, kiedy notes był już w moich dłoniach.
-Zostawiłam Cię na dosłownie trzy minuty. Nie zachowuj się jak dziecko. - powiedziałam wkładając do walizki część moich kosmetyków. - To nie będzie mi już potrzebne. - odparłam.
-Jak kijowo... Jutro wyjeżdżamy. -narzekała.
-No a co myślałaś, wszystko co dobre szybko się kończy. - odpowiedziałam układając w walizce kilka koszulek i parę spodni. -Ale pamiętaj, że dziesiątego do mnie przyjeżdżasz. - stanęłam koło niej.
-Pamiętam, pamiętam. Mówisz mi o tym codziennie. - potwierdziła.
-W czym idziesz na ognisko? - zapytałam.
-Nie wiem jeszcze.. Ja już spadam, muszę się jeszcze spakować i iść do Nicoli odzyskać moje buty.. - powiedziała kiedy była przy drzwiach.
-No leć, leć. Pa! - zawołałam.
***
Pół godziny temu wróciłam z ostatnich zajęć w tym roku. Pomimo tego, że były to strasznie ciężkie trzy tygodnie, nie chce wracać do domu. Tęsknie za Los Angeles, Mary, Ben'em, moimi znajomymi i Skye, której brakuje mi najbardziej. Po śmierci matki bardzo się do siebie przywiązałyśmy. Z chęcią przeżyłabym te trzy tygodnie jeszcze raz.
Kilka minut przed siedemnastą byłam już prawie spakowana. Zostało jeszcze kilka rzeczy, których będę używała dzisiaj czy jutro rano. Założyłam czarne rurki i niebieski T-shirt. Wyszłam z pokoju tym razem bez obaw spotkania Nate'a, bo ostatnio między nami układało się bardzo dobrze. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i mam nadzieję, że już tak zostanie.
***
Ognisko trwało w najlepsze. Ciągle schodziło się coraz więcej osób, co prawda miała być to tylko nasza grupa ale razem z Nate'em pozwoliliśmy sobie zmienić to i owo. W końcu jesteśmy tu wszyscy razem, więc powstało otwarta impreza dla wszystkich chętnych, których nie brakowało. Każdy chciał ten ostatni wieczór spędzić w miłym towarzystwie reszty obozowiczów.
Siedziałam z Nicolą, Miley, Chad'em i Ryan'em przy jednym ze stolików. Nate natomiast przyjął się jako główny organizator imprezy, co wiązało się z ciągłym donoszeniem jedzenia, picia czy plastikowych naczyń i sztućców. Było mi go troszeczkę żal, bo w końcu omijały go te wszystkie zabawne sytuacje. Razem z Nicolą postanowiłyśmy mu pomóc. On przygotowywał różne rzeczy a my zanosiłyśmy to na miejsce odbywającej się właśnie imprezy.
-Zabrać jeszcze coś oprócz tych kubków? - zapytała Nicola.
-Nie, już wszystko jest wzięte. Za chwilę do Ciebie dojdziemy. - powiedział Nate kiedy wychodziliśmy z ośrodka.
-Przejdziemy się? - zapytał obejmując mnie w pasie.
-Nie chcesz iść do nich?
Pokiwał przecząco głową. Dotknął mojej dłoni.
-Zimno Ci? - nie oczekując odpowiedzi zdjął swoją brązową bluzę i wręczył mi ją do ręki.
-Hah, dzięki. - odparłam zakładając ubranie.
Po chwili staliśmy już wtuleni w siebie.
-Nie che wyjeżdżać. -szepnęłam mu do ucha.
Odchylił się do tyłu i objął mnie jedną ręką, druga zaś powędrowała na moje biodro.
-Ja też. - odparł i pocałował mnie.
-Nate, co ty robisz? - zapytałam wyrywając się z jego objęć.
-Całuje Cię, a nie widać. - powiedział zdezorientowany.
-Mieliśmy zostać przyjaciółmi. Przecież ja jutro wyjeżdżam. - odparłam. -Nie chce związku na odległość, a po za tym nie jestem jeszcze gotowa. - dokończyłam.
-Jane, nie rozumie o czym ty mówisz. Wiesz ile ludzi żyje w takim związku.
-Nie, nie wiem Nate. Powiedziałam Ci już, że nie jestem gotowa.
-Nie jesteś gotowa? Co do cholery ma to znaczyć? - krzyknął. - A mi się wydaje, że to jest zwykła wymówka. - odpowiedział i odszedł w drugą stronę.
-No widzisz! Nie jesteśmy jeszcze nawet razem, a już się kłócimy! - zawołałam ale on nawet się nie odwrócił.
Nie poddałam się i biegłam za nim.
-I co? Nawet nie odpowiesz, wolisz spieprzyć jak zwykły tchórz. No bo w końcu taki jest pan Nate Tomilson. Jak coś nie idzie po jego myśli od razu się poddaje. - mówiłam.
Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Dzieliły nas dosłownie centymetry.
-Ja się poddaje? - zaśmiał się i spojrzał mi w oczy.
-Tak - odparłam krzyżując ręce na piersiach.
-Nigdy nie zrozumie Was, kobiet. Czego ty chcesz Jane Miller? - zapytał.
-Żebyś dał mi trochę czasu, muszę to wszystko przemyśleć.
-Ile? Jutro wyjeżdżasz. - przypomniał.
-No to jutro Ci powiem. - powiedziałam uśmiechając się.
-Jak chcesz.. Idziemy? - zapytał.
-Tak, ale masz się zachowywać jakby tego pocałunku nigdy nie było. - odparłam i pociągnęłam go za rękę, jak to miałam w zwyczaju.
-Jak zawsze. - zapewnił.
-Miley! Co ty robisz? - wybiegłam z łazienki i usiłowałam wyrwać z rąk przyjaciółki mój pamiętnik.
-"A teraz Nate, zapraszający mnie na randkę". - cytował moje słowa - Jakie to słodkie. - dokończyła, kiedy notes był już w moich dłoniach.
-Zostawiłam Cię na dosłownie trzy minuty. Nie zachowuj się jak dziecko. - powiedziałam wkładając do walizki część moich kosmetyków. - To nie będzie mi już potrzebne. - odparłam.
-Jak kijowo... Jutro wyjeżdżamy. -narzekała.
-No a co myślałaś, wszystko co dobre szybko się kończy. - odpowiedziałam układając w walizce kilka koszulek i parę spodni. -Ale pamiętaj, że dziesiątego do mnie przyjeżdżasz. - stanęłam koło niej.
-Pamiętam, pamiętam. Mówisz mi o tym codziennie. - potwierdziła.
-W czym idziesz na ognisko? - zapytałam.
-Nie wiem jeszcze.. Ja już spadam, muszę się jeszcze spakować i iść do Nicoli odzyskać moje buty.. - powiedziała kiedy była przy drzwiach.
-No leć, leć. Pa! - zawołałam.
***
Pół godziny temu wróciłam z ostatnich zajęć w tym roku. Pomimo tego, że były to strasznie ciężkie trzy tygodnie, nie chce wracać do domu. Tęsknie za Los Angeles, Mary, Ben'em, moimi znajomymi i Skye, której brakuje mi najbardziej. Po śmierci matki bardzo się do siebie przywiązałyśmy. Z chęcią przeżyłabym te trzy tygodnie jeszcze raz.
Kilka minut przed siedemnastą byłam już prawie spakowana. Zostało jeszcze kilka rzeczy, których będę używała dzisiaj czy jutro rano. Założyłam czarne rurki i niebieski T-shirt. Wyszłam z pokoju tym razem bez obaw spotkania Nate'a, bo ostatnio między nami układało się bardzo dobrze. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i mam nadzieję, że już tak zostanie.
***
Ognisko trwało w najlepsze. Ciągle schodziło się coraz więcej osób, co prawda miała być to tylko nasza grupa ale razem z Nate'em pozwoliliśmy sobie zmienić to i owo. W końcu jesteśmy tu wszyscy razem, więc powstało otwarta impreza dla wszystkich chętnych, których nie brakowało. Każdy chciał ten ostatni wieczór spędzić w miłym towarzystwie reszty obozowiczów.
Siedziałam z Nicolą, Miley, Chad'em i Ryan'em przy jednym ze stolików. Nate natomiast przyjął się jako główny organizator imprezy, co wiązało się z ciągłym donoszeniem jedzenia, picia czy plastikowych naczyń i sztućców. Było mi go troszeczkę żal, bo w końcu omijały go te wszystkie zabawne sytuacje. Razem z Nicolą postanowiłyśmy mu pomóc. On przygotowywał różne rzeczy a my zanosiłyśmy to na miejsce odbywającej się właśnie imprezy.
-Zabrać jeszcze coś oprócz tych kubków? - zapytała Nicola.
-Nie, już wszystko jest wzięte. Za chwilę do Ciebie dojdziemy. - powiedział Nate kiedy wychodziliśmy z ośrodka.
-Przejdziemy się? - zapytał obejmując mnie w pasie.
-Nie chcesz iść do nich?
Pokiwał przecząco głową. Dotknął mojej dłoni.
-Zimno Ci? - nie oczekując odpowiedzi zdjął swoją brązową bluzę i wręczył mi ją do ręki.
-Hah, dzięki. - odparłam zakładając ubranie.
Po chwili staliśmy już wtuleni w siebie.
-Nie che wyjeżdżać. -szepnęłam mu do ucha.
Odchylił się do tyłu i objął mnie jedną ręką, druga zaś powędrowała na moje biodro.
-Ja też. - odparł i pocałował mnie.
-Nate, co ty robisz? - zapytałam wyrywając się z jego objęć.
-Całuje Cię, a nie widać. - powiedział zdezorientowany.
-Mieliśmy zostać przyjaciółmi. Przecież ja jutro wyjeżdżam. - odparłam. -Nie chce związku na odległość, a po za tym nie jestem jeszcze gotowa. - dokończyłam.
-Jane, nie rozumie o czym ty mówisz. Wiesz ile ludzi żyje w takim związku.
-Nie, nie wiem Nate. Powiedziałam Ci już, że nie jestem gotowa.
-Nie jesteś gotowa? Co do cholery ma to znaczyć? - krzyknął. - A mi się wydaje, że to jest zwykła wymówka. - odpowiedział i odszedł w drugą stronę.
-No widzisz! Nie jesteśmy jeszcze nawet razem, a już się kłócimy! - zawołałam ale on nawet się nie odwrócił.
Nie poddałam się i biegłam za nim.
-I co? Nawet nie odpowiesz, wolisz spieprzyć jak zwykły tchórz. No bo w końcu taki jest pan Nate Tomilson. Jak coś nie idzie po jego myśli od razu się poddaje. - mówiłam.
Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Dzieliły nas dosłownie centymetry.
-Ja się poddaje? - zaśmiał się i spojrzał mi w oczy.
-Tak - odparłam krzyżując ręce na piersiach.
-Nigdy nie zrozumie Was, kobiet. Czego ty chcesz Jane Miller? - zapytał.
-Żebyś dał mi trochę czasu, muszę to wszystko przemyśleć.
-Ile? Jutro wyjeżdżasz. - przypomniał.
-No to jutro Ci powiem. - powiedziałam uśmiechając się.
-Jak chcesz.. Idziemy? - zapytał.
-Tak, ale masz się zachowywać jakby tego pocałunku nigdy nie było. - odparłam i pociągnęłam go za rękę, jak to miałam w zwyczaju.
-Jak zawsze. - zapewnił.
21 sierpnia 2013
11. Za mało by uwierzyć, za dużo by zapomnieć.
31 lipca
Myśl o tym, że po raz kolejny kogoś zraniłam doprowadzała mnie do szaleństwa. Od godziny leżałam bez ruchu na łóżku. Opuściłam śniadanie i zajęcia, które zaczęły się piętnaście minut temu. Miałam jakieś cholerne déjà vu. Dwa miesiące po śmierci matki mój najlepszy przyjaciel Nick wyznał mi miłość. A teraz Nate, zapraszający mnie na randkę. Nie chce żeby stało się tak jak z Nick'iem, który od chwili kiedy powiedziałam mu, że nic do niego nie czuje zaczął mnie unikać. Nie mogę stracić także Nate'a, bo zależy mi na nim jako przyjacielu. Czy to wszystko musi być takie trudne?
Pisanie przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Schowałam pamiętnik do jego tymczasowego, stałego miejsca - szuflady i wstałam z łóżka udając się w stronę telefonu. Był to sms od Miley:
Myśl o tym, że po raz kolejny kogoś zraniłam doprowadzała mnie do szaleństwa. Od godziny leżałam bez ruchu na łóżku. Opuściłam śniadanie i zajęcia, które zaczęły się piętnaście minut temu. Miałam jakieś cholerne déjà vu. Dwa miesiące po śmierci matki mój najlepszy przyjaciel Nick wyznał mi miłość. A teraz Nate, zapraszający mnie na randkę. Nie chce żeby stało się tak jak z Nick'iem, który od chwili kiedy powiedziałam mu, że nic do niego nie czuje zaczął mnie unikać. Nie mogę stracić także Nate'a, bo zależy mi na nim jako przyjacielu. Czy to wszystko musi być takie trudne?
Pisanie przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Schowałam pamiętnik do jego tymczasowego, stałego miejsca - szuflady i wstałam z łóżka udając się w stronę telefonu. Był to sms od Miley:
"Jane, gdzie ty jesteś? Zajęcia się zaczęły, a Ciebie nadal nie ma. Martwię się, M."
Do Miley:
"Źle się czuję, nie będzie mnie dzisiaj."
Oczywiście choroba była ściemą, bałam się, że na zajęciach spotkam Nate'a. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać w jego towarzystwie. Przebrałam się w czarny dres, zabrałam Mp3 i poszłam pobiegać. Bieganie mnie uzależniło, sprawiało, że wszystkie negatywne emocje znikały. A po za tym, było dobre dla zdrowia.
***
Dwie godziny później.
Wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam Mp3 do kieszeni. Zaliczyłam ostatnie schody prowadzące do ośrodka i otworzyłam duże, szklane drzwi wejściowe. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Nate, rozmawiający z jakąś blondynką. Szybki jest, no ale w końcu dostał ode mnie kosza. Byłam lekko wkurzona, ale na siebie, że w ogóle gdzieś z nim wyszłam. Bez słowa minęłam ich i udałam się w stronę windy. Zauważył mnie.
Wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam Mp3 do kieszeni. Zaliczyłam ostatnie schody prowadzące do ośrodka i otworzyłam duże, szklane drzwi wejściowe. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Nate, rozmawiający z jakąś blondynką. Szybki jest, no ale w końcu dostał ode mnie kosza. Byłam lekko wkurzona, ale na siebie, że w ogóle gdzieś z nim wyszłam. Bez słowa minęłam ich i udałam się w stronę windy. Zauważył mnie.
-Jane, czekaj. To nie jest tak jak myślisz! - biegł w moją stronę.
-O Nate, nie zauważyłam Cię. - skłamałam.
-Ta dziewczyna, to.. Nic mnie z nią nie łączy. - zapewniał.
-Nie wiem po co mi się tłumaczysz. - odparłam naciskając przycisk windy.
-Po prostu nie chciałem, żebyś myślała.
-Że już masz nową pannę? - dokończyłam za niego.
Pokiwał twierdząco głową, w czasie kiedy drzwi windy otworzyły się. Przez chwilę się zawahałam, wchodzić czy nie?
-Wydaję mi się, że źle zaczęliśmy. - mówiłam - Jestem Jane. - podałam mu rękę.
-A ja Nate, miło Cię poznać. - uścisnął moją dłoń.
-No to w takim razie zapraszam Cię na spacer, żebyśmy się lepiej poznali. - zaproponował.
-Pod jednym warunkiem. Pamiętaj, że za trzy dni wyjeżdżam. Nie chce żadnych głupich propozycji z twojej strony.
-Oczywiście. O dwudziestej przed ośrodkiem. - odpowiedział. Pocałował mnie w policzek i odszedł.
***
Dochodziła osiemnasta. Siedziałam na wiklinowym krześle, na balkonie. Byłam w trakcie malowania paznokci, kiedy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Nie był to kto inny jak Miley.
-Kogo tu przywiało.. - zaśmiałam się do przyjaciółki.
-Gadaj. - powiedziała opierając się o poręcz.
-O czym to znowu? - zapytałam.
-Ty i Nate. Usłyszałam, zupełnie przypadkowo, - zapewniała - że się gdzieś wybieracie?
-No można tak powiedzieć. - odpowiedziałam malując ostatniego paznokcia.
-Czemu nic o tym nie wiem?
-Jakoś tak się złożyło - odparłam.
-Przestań się nade mną znęcać i opowiadaj - powiedziała podekscytowana.
***
Stałam, tak jak wcześniej umówiłam się z Nate'em, przed hotelem. Ubrana w dżinsową koszulę i białe, koronkowe spodenki z brązowym paskiem. Dwie po dwudziestej, zerknęłam na wyświetlacz telefonu.
-Cześć! - usłyszałam głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Nate'a z bukiecikiem czerwonych róż.
-Przepraszam, że tak długo ale była kolejka w kwiaciarni. Wręczył mi do ręki kwiaty.
-A to z jakiej okazji? - zapytałam.
-A czy musi być jakaś okazja? - odparł.
---
No i jest kolejny :)
Chciałybyście żebym pisała też z punktu widzenia innych bohaterów?
Kolejny rozdział najprawdopodobniej w niedzielę.
Czytasz=komentujesz.
-No to w takim razie zapraszam Cię na spacer, żebyśmy się lepiej poznali. - zaproponował.
-Pod jednym warunkiem. Pamiętaj, że za trzy dni wyjeżdżam. Nie chce żadnych głupich propozycji z twojej strony.
-Oczywiście. O dwudziestej przed ośrodkiem. - odpowiedział. Pocałował mnie w policzek i odszedł.
***
Dochodziła osiemnasta. Siedziałam na wiklinowym krześle, na balkonie. Byłam w trakcie malowania paznokci, kiedy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Nie był to kto inny jak Miley.
-Kogo tu przywiało.. - zaśmiałam się do przyjaciółki.
-Gadaj. - powiedziała opierając się o poręcz.
-O czym to znowu? - zapytałam.
-Ty i Nate. Usłyszałam, zupełnie przypadkowo, - zapewniała - że się gdzieś wybieracie?
-No można tak powiedzieć. - odpowiedziałam malując ostatniego paznokcia.
-Czemu nic o tym nie wiem?
-Jakoś tak się złożyło - odparłam.
-Przestań się nade mną znęcać i opowiadaj - powiedziała podekscytowana.
***
Stałam, tak jak wcześniej umówiłam się z Nate'em, przed hotelem. Ubrana w dżinsową koszulę i białe, koronkowe spodenki z brązowym paskiem. Dwie po dwudziestej, zerknęłam na wyświetlacz telefonu.
-Cześć! - usłyszałam głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Nate'a z bukiecikiem czerwonych róż.
-Przepraszam, że tak długo ale była kolejka w kwiaciarni. Wręczył mi do ręki kwiaty.
-A to z jakiej okazji? - zapytałam.
-A czy musi być jakaś okazja? - odparł.
---
No i jest kolejny :)
Chciałybyście żebym pisała też z punktu widzenia innych bohaterów?
Kolejny rozdział najprawdopodobniej w niedzielę.
Czytasz=komentujesz.
19 sierpnia 2013
Versatile Blogger
Zasady :
-podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś
włączony do gry;
-pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
-ujawnić 7 faktów dotyczącej własnej osoby;
-nominować 15 blogów, które według nominowanego na to
zasługują;
-poinformować o fakcie nominowania autorów blogów.
Jest to moja pierwsza nominacja. Dziękuje http://kolorowezycie14.blogspot.com za włączenie mnie do zabawy :)
Fakty o mnie:
1. Mam 14 lat.
2. Od dziecka choruję na alergię i astmę.
3. Swoją przygodę z pisaniem zaczęłam w trzeciej klasie podstawówki. Pisałam wtedy swój pamiętnik xD
4. Nienawidzę tańczyć.
5. Chciałabym założyć bloga o piłce nożnej albo skokach narciarskich.
6. Wena zaskakuje mnie w najmniej oczekiwanych momentach, np. podczas mycia zębów czy pisania jakiegoś ważnego sprawdzianu ;/
7. Chciałabym iść na studia prawnicze ;3
Blogi, które nominuję:
1. http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/
2. http://czekolladowamuffinka.blogspot.com/
3. http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/
4. http://brak-tchnienia.blogspot.com/
5. http://love-of-accident.blogspot.com/
6. http://opowiadanie-nartami-pisane.blogspot.com/
7. http://my-life-is-wojtek-szczesny.blogspot.com/
8. http://in--the--sky.blogspot.com/
9. http://my-dreams-world-story.blogspot.com/
10. http://livee-love-laaugh.blogspot.com/
11. http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
12. http://belivingin.blogspot.com/
13. http://tozawsze.blogspot.com/
14. http://lifefast--dieyoung.blogspot.com/
15. http://the-sky-in-the-limit.blogspot.com/
17 sierpnia 2013
10. To nie szczęście daje uśmiech, to uśmiech daje szczęście.
30 lipca
Razem z Miley spędzałyśmy dzisiejsze popołudnie w parku, niedaleko ośrodka. Od godziny siedziałyśmy na chuśtawkach wspominając wtorkowy wypad na plażę.
-A pamiętasz jak Chad rozwalił swojego delfina? - mówiła Miley
-No tak, w końcu nikt nie kazał mu pływać na nim przy skałkach. To było wiadome, że prędzej czy później go przebije. - oznajmiłam upijając łyk mojego ulubionego, bananowego soku.
-A jego mina..bezcenna.
Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-Właśnie M., musisz koniecznie do mnie przyjechać! Najlepiej jeszcze w te wakacje. - powiedziałam.
-Ty do mnie też. W końcu poznasz George'a (chłopak Miley).
- A ty moich znajomych, Mary, Ben'a, Skye. - wymieniałam.
-Wątpię, że Emily mnie polubi. Ale może być ciekawie. - zaśmiała się.
-Miley! Nie mów tak o niej. Ona wcale taka nie jest. Po prostu lubi mieć wszystko pod kontrolą. - odpowiedziałam.
-No na pewno lubi mieć Ciebie pod kontrolą. - mówiła. - A jak już mówimy o tym, to ty powinnaś mieć Nate'a pod kontrolą.
-I znowu zaczynasz? -odparłam marszcząc brwi.
-No co? Czy ty tego nie widzisz, że mu się podobasz? - zawołała.
Oczy wszystkich ludzi, którzy znajdowali się w parku zwróciły się w naszą stronę.
-Miley, możesz troszeczkę ciszej. Wszyscy się na nas patrzą. - szepnęłam.
Moja towarzyszka po raz kolejny wybuchnęła śmiechem.
-No i co z tego. I tak nikt nas tu nie zna. - zeskoczyła z chuśtawki. -Zbieramy się? - Miley spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. - dochodzi dziewiętnasta. - dokończyła.
***
Stałyśmy z tacami, na których znajdowała się nasza dzisiejsza kolacja. Miley wzięła swoje ulubione tosty i kawałek pizzy. Ja zadowoliłam się zapiekanką i sałatką z kurczakiem. Rozglądałyśmy się po sali w poszukiwaniu naszych znajomych. Po chwili ujrzałam machającą w naszą stronę rękę.
-Dziewczyny, tutaj! - zawołała z końca sali.
Zaczęłyśmy przedzierać się przez tłum głodnych obozowiczów, co nie było łatwe.
-Wiesz, jeździmy tu od trzech lat. A nadal nie mamy stałego stolika. - szepnęła Miley w chwili kiedy jakiś chłopak o mało nie wylał na nią filiżanki z kawą.
-Uważaj jak łazisz! - bąknęła w jego stronę.
Właśnie to w Miley podobało mi się najbardziej. Była szczera do bólu i stanowcza. Nie dawała sobie "w kasze dmuchać".
Zajęłyśmy miejsca w okrągłym stoliku z Nicolą, Nate'em i Chad'em. Męska część towarzystwa zawzięcie o czymś dyskutowała.
-Ja nadal jestem za tym żeby byli wszyscy. - mówił Chad.
-Taa, nie żeby coś ale połowy tych dzieciaków nawet nie znasz. - powiedział Nate wskazując ręką na ludzi, którzy nas otaczali.
-O czym wy w ogóle rozmawiacie? - wtrąciła Miley.
-Organizujemy ognisko w ostatni dzień obozu. Co wy na to? -zapytał Nate.
-Mówiąc my, masz na myśli ty?- odparła gryząc kawałek pizzy.
-Daruj sobie Miley. - powiedział Chad.
-Może lepiej powiedz nam co tam u twojego delfina? Pogrzeb odprawiony?
Chad spuścił głowę i zrobił jedną ze swoich "sławnych" min. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-To co z tym ogniskiem? - do rozmowy przyłączyła się Nicola. - Ja jestem za. - dokończyła.
-Ale pozostaje pytanie kto ma na nim być. Wszyscy obozowicze czy tylko nasi znajomi? - zapytał Nate.
-Może po prostu cała nasza grupa? - zaproponowałam.
-To jest myśl. - pochwalił mnie Chad.
-Zawsze do usług. - zaśmiałam się.
***
Po kolacji udałam się do windy, po chwili otwierałam już drzwi pokoju numer 109. Rzuciłam się na łóżko, wcześniej odłączając telefon z ładowarki. Siedem nieodebranych połączeń od Mary. Kliknęłam na jej imię i zatwierdziłam zieloną słuchawką. Jeden sygnał, dwa, trzy, cztery.. Poczta głosowa. Odłożyłam telefon na drewniany stolik nocny i poszłam do łazienki. Spięłam włosy w wysokiego, luźnego koka i zaczęłam zmywać makijaż. Jedyne o czym marzyłam to łóżeczko i dobra książka. Wyszłam z łazienki i zaczęłam rozścielać łóżko. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę! - zawołałam nie przerywając zajęcia.
-Nie przeszkadzam? Usłyszałam cichy głos chłopaka.
-Nate.. No jasne, że nie. - odwróciłam się w jego stronę.
-Chcesz gdzieś wyjść ze mną? - w jego głosie było słychać zdenerwowanie.
-Teraz? - odparłam podchodząc do niego.
-Chyba, że nie chcesz. - spuścił wzrok.
-Jasne, ze chcę. - uśmiechnęłam się i rzuciłam na łóżko poduszkę, którą trzymałam w ręce. -Dasz mi chwilkę? - zapytałam.
-Jasne. - usiadł na fotelu w czasie kiedy ja otwierałam drzwi szafy.
-A co konkretnie masz w planach, bo nie wiem co na siebie włożyć.
-Możemy iść na spacer, na miasto, plażę... - chłopak uspokoił się.
-Wiem! - zawołałam. - Pójdziemy poserfować? Proszę, proszę, proszę. - podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
***
Dochodziła dziesiąta, kiedy byliśmy już przed hotelem. Na zewnątrz zrobiło się już zupełnie ciemno, co trochę mnie zdziwiło, bo byłam przyzwyczajona do długich, gorących wieczorów.
Zatrzymaliśmy się.
-Dziękuję Ci za dzisiejszy wieczór. Świetnie się bawiłam.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się ukazując rządek białych zębów. Ciągle wpatrywał się w moje oczy co troszeczkę mnie peszyło. Byłam przyzwyczajona do wyjść ze znajomymi w dużej grupie, a nie nocnego chodzenia z chłopakiem, którego prawie w ogóle nie znam.
-Kiedy powtórka? - zapytał.
-To znaczy? - odparłam marszcząc brwi.
-No kiedy druga randka.
-A to była randka? - zapytałam zdezorientowana.
-No tak myślałem.
-Dobrze wiedzieć. Wiesz, ja już lepiej pójdę. - odparłam.
-Jane, ale ja nie chciałem żeby to tak wyszło. Musieliśmy się źle zrozumieć.. Czekaj, odprowa.. - mówił.
-Nie, dzięki. Sama się odprowadzę. - rzuciłam kiedy byłam już przy drzwiach.
------------------
Przepraszam za tak długą nieobecność. Ale nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział. Zdaję sobie sprawę, że jest beznadziejny, ale za to dłuższy od poprzednich. Męczyłam go cały piątek a dzisiaj poprawiłam. :)
Czytasz=komentujesz.
P.s: Pojawiła się zakładka Bohaterowie, zapraszam :D
Razem z Miley spędzałyśmy dzisiejsze popołudnie w parku, niedaleko ośrodka. Od godziny siedziałyśmy na chuśtawkach wspominając wtorkowy wypad na plażę.
-A pamiętasz jak Chad rozwalił swojego delfina? - mówiła Miley
-No tak, w końcu nikt nie kazał mu pływać na nim przy skałkach. To było wiadome, że prędzej czy później go przebije. - oznajmiłam upijając łyk mojego ulubionego, bananowego soku.
-A jego mina..bezcenna.
Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-Właśnie M., musisz koniecznie do mnie przyjechać! Najlepiej jeszcze w te wakacje. - powiedziałam.
-Ty do mnie też. W końcu poznasz George'a (chłopak Miley).
- A ty moich znajomych, Mary, Ben'a, Skye. - wymieniałam.
-Wątpię, że Emily mnie polubi. Ale może być ciekawie. - zaśmiała się.
-Miley! Nie mów tak o niej. Ona wcale taka nie jest. Po prostu lubi mieć wszystko pod kontrolą. - odpowiedziałam.
-No na pewno lubi mieć Ciebie pod kontrolą. - mówiła. - A jak już mówimy o tym, to ty powinnaś mieć Nate'a pod kontrolą.
-I znowu zaczynasz? -odparłam marszcząc brwi.
-No co? Czy ty tego nie widzisz, że mu się podobasz? - zawołała.
Oczy wszystkich ludzi, którzy znajdowali się w parku zwróciły się w naszą stronę.
-Miley, możesz troszeczkę ciszej. Wszyscy się na nas patrzą. - szepnęłam.
Moja towarzyszka po raz kolejny wybuchnęła śmiechem.
-No i co z tego. I tak nikt nas tu nie zna. - zeskoczyła z chuśtawki. -Zbieramy się? - Miley spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. - dochodzi dziewiętnasta. - dokończyła.
***
Stałyśmy z tacami, na których znajdowała się nasza dzisiejsza kolacja. Miley wzięła swoje ulubione tosty i kawałek pizzy. Ja zadowoliłam się zapiekanką i sałatką z kurczakiem. Rozglądałyśmy się po sali w poszukiwaniu naszych znajomych. Po chwili ujrzałam machającą w naszą stronę rękę.
-Dziewczyny, tutaj! - zawołała z końca sali.
Zaczęłyśmy przedzierać się przez tłum głodnych obozowiczów, co nie było łatwe.
-Wiesz, jeździmy tu od trzech lat. A nadal nie mamy stałego stolika. - szepnęła Miley w chwili kiedy jakiś chłopak o mało nie wylał na nią filiżanki z kawą.
-Uważaj jak łazisz! - bąknęła w jego stronę.
Właśnie to w Miley podobało mi się najbardziej. Była szczera do bólu i stanowcza. Nie dawała sobie "w kasze dmuchać".
Zajęłyśmy miejsca w okrągłym stoliku z Nicolą, Nate'em i Chad'em. Męska część towarzystwa zawzięcie o czymś dyskutowała.
-Ja nadal jestem za tym żeby byli wszyscy. - mówił Chad.
-Taa, nie żeby coś ale połowy tych dzieciaków nawet nie znasz. - powiedział Nate wskazując ręką na ludzi, którzy nas otaczali.
-O czym wy w ogóle rozmawiacie? - wtrąciła Miley.
-Organizujemy ognisko w ostatni dzień obozu. Co wy na to? -zapytał Nate.
-Mówiąc my, masz na myśli ty?- odparła gryząc kawałek pizzy.
-Daruj sobie Miley. - powiedział Chad.
-Może lepiej powiedz nam co tam u twojego delfina? Pogrzeb odprawiony?
Chad spuścił głowę i zrobił jedną ze swoich "sławnych" min. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-To co z tym ogniskiem? - do rozmowy przyłączyła się Nicola. - Ja jestem za. - dokończyła.
-Ale pozostaje pytanie kto ma na nim być. Wszyscy obozowicze czy tylko nasi znajomi? - zapytał Nate.
-Może po prostu cała nasza grupa? - zaproponowałam.
-To jest myśl. - pochwalił mnie Chad.
-Zawsze do usług. - zaśmiałam się.
***
Po kolacji udałam się do windy, po chwili otwierałam już drzwi pokoju numer 109. Rzuciłam się na łóżko, wcześniej odłączając telefon z ładowarki. Siedem nieodebranych połączeń od Mary. Kliknęłam na jej imię i zatwierdziłam zieloną słuchawką. Jeden sygnał, dwa, trzy, cztery.. Poczta głosowa. Odłożyłam telefon na drewniany stolik nocny i poszłam do łazienki. Spięłam włosy w wysokiego, luźnego koka i zaczęłam zmywać makijaż. Jedyne o czym marzyłam to łóżeczko i dobra książka. Wyszłam z łazienki i zaczęłam rozścielać łóżko. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę! - zawołałam nie przerywając zajęcia.
-Nie przeszkadzam? Usłyszałam cichy głos chłopaka.
-Nate.. No jasne, że nie. - odwróciłam się w jego stronę.
-Chcesz gdzieś wyjść ze mną? - w jego głosie było słychać zdenerwowanie.
-Teraz? - odparłam podchodząc do niego.
-Chyba, że nie chcesz. - spuścił wzrok.
-Jasne, ze chcę. - uśmiechnęłam się i rzuciłam na łóżko poduszkę, którą trzymałam w ręce. -Dasz mi chwilkę? - zapytałam.
-Jasne. - usiadł na fotelu w czasie kiedy ja otwierałam drzwi szafy.
-A co konkretnie masz w planach, bo nie wiem co na siebie włożyć.
-Możemy iść na spacer, na miasto, plażę... - chłopak uspokoił się.
-Wiem! - zawołałam. - Pójdziemy poserfować? Proszę, proszę, proszę. - podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
***
Dochodziła dziesiąta, kiedy byliśmy już przed hotelem. Na zewnątrz zrobiło się już zupełnie ciemno, co trochę mnie zdziwiło, bo byłam przyzwyczajona do długich, gorących wieczorów.
Zatrzymaliśmy się.
-Dziękuję Ci za dzisiejszy wieczór. Świetnie się bawiłam.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się ukazując rządek białych zębów. Ciągle wpatrywał się w moje oczy co troszeczkę mnie peszyło. Byłam przyzwyczajona do wyjść ze znajomymi w dużej grupie, a nie nocnego chodzenia z chłopakiem, którego prawie w ogóle nie znam.
-Kiedy powtórka? - zapytał.
-To znaczy? - odparłam marszcząc brwi.
-No kiedy druga randka.
-A to była randka? - zapytałam zdezorientowana.
-No tak myślałem.
-Dobrze wiedzieć. Wiesz, ja już lepiej pójdę. - odparłam.
-Jane, ale ja nie chciałem żeby to tak wyszło. Musieliśmy się źle zrozumieć.. Czekaj, odprowa.. - mówił.
-Nie, dzięki. Sama się odprowadzę. - rzuciłam kiedy byłam już przy drzwiach.
------------------
Przepraszam za tak długą nieobecność. Ale nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział. Zdaję sobie sprawę, że jest beznadziejny, ale za to dłuższy od poprzednich. Męczyłam go cały piątek a dzisiaj poprawiłam. :)
Czytasz=komentujesz.
P.s: Pojawiła się zakładka Bohaterowie, zapraszam :D
7 sierpnia 2013
9. Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz, one przyjdą same.
28 lipca
Do mojego pokoju wparowała Miley.
-Co ty tu robisz?! Jest szósta czterdzieści. - zawołałam lekko wkurzona.
-Chciałam Cię poinformować, że niespodzianka odwołana.. - powiedziała.
-Co, jak to?
-Nate jak zwykle wszystko zawalił. Obiecał, że załatwi bilety na imprezę na jachcie...
-Impreza na jachcie?! - zawołałam a moje oczy się zaświeciły - Co ja na siebie włożę - podeszłam do szafy.
-Jane, nie ma żadnej imprezy. Ja już spadam, musimy uratować dzisiejszy dzień. Spotykamy się o dziewiątej trzydzieści pod hotelem, weź ze sobą bikini. - powiedziała i wybiegła.
Bikini? A więc będzie plaża.
Wzięłam szybki prysznic i starannie wysuszyłam moje włosy. Założyłam koszulkę w paski i legginsy. Zadzwoniłam do Mary. Miałam nadzieję, że złapię ją jeszcze przed pracą i tak się stało. Moja "zastępcza matka" odebrała po trzech sygnałach. Rozmawiałyśmy ponad dwadzieścia minut. Głównie to ona zadawała pytania, ale udało mi się ją troszeczkę wypytać o Skye. Zostało mi jeszcze trochę czasu do śniadania, więc postanowiłam posprzątać moje lokum. Po raz pierwszy od dwóch tygodni pościeliłam łóżko. Oj nieładnie Jane, skarciłam się w myślach. Poskładałam ubrania i starannie ułożyłam je na półki w szafie. W końcu udało mi się znaleźć kartę pamięci z aparatu. Wyniosłam śmieci, a nawet nastroiłam gitarę.
Zeszłam na śniadanie.
***
Po powrocie do pokoju szybko przebrałam się w biało-czarny strój kąpielowy. Na niego założyłam dżinsowe spodenki z wysokim stanem i kremową koszulkę. Zabrałam telefon, cyfrówkę i portfel, bo w końcu nie wiedziałam co będziemy dokładnie robić.
Wyszłam przed hotel. Zobaczyłam Miley, Nate'a, Chad'a, Nicolę i Ryan'a z dość nietypowymi akcesoriami.
-Wolisz Rocky'ego czy Ruby - zapytał mnie Nate podchodząc z dwoma dmuchanymi delfinami.
-Nate, serio? - zapytałam ze zdziwieniem. - To jest ta wasza niespodzianka? - dodałam.
-Jane, ja Ci tu zadaję poważne pytanie. - odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-A którego ty wolisz?
-Powiem szczerze ze zaprzyjaźniłem się z Rocky'm.
-No to wezmę Rocky'ego. - odpowiedziałam puszczając mu oczko.
-Zła kobieta - wręczył mi mojego delfinka.
-Jak dzieci - odparłam w drodze na plażę.
Szliśmy ponad dziesięć minut. Widząc miny przechodniów miałam ochotę dosłownie zapaść się pod ziemię. Nie ma to jak szóstka siedemnastolatków idzie przez miasto z dmuchanymi delfinami. Z kim ja się zadaje, pomyślałam.
Po chwili zobaczyłam już przepiękne wybrzeże.
-No i za chwilę będziemy na miejscu. - powiedział Nate.
-Nate, ale to nie jest czasem prywatna plaża? - wtrąciłam.
-Nic się nie martw Jane, wszystko załatwiłem. - odparł.
Dzień mijał dość szybko. Kiedy skończyliśmy surfować przez kilkanaście minut graliśmy w siatkówkę, później pływaliśmy z naszymi zabawkami (delfinami), wyglądało to przekomicznie. Następnie razem z Miley, Chad'em i Nate'm jeździliśmy na bananie. Nicola i Ryan zostali na brzegu. Kolejnym punktem niespodzianki były kajaki. Nicola i Chad zajęli pierwszy, Miley i Ryan drugi, a ja i Nate trzeci. Na początku ścigaliśmy się po wyznaczonej trasie, po czterech zwycięstwach Miley i Ryan'a daliśmy sobie spokój i pływaliśmy już tylko czysto rekreacyjnie. W między czasie rozmawiałam z Nate'm, ciągle mnie o wszystko wypytywał co z minuty na minutę stawało się coraz bardziej podejrzane. Po chwili to ja przejęłam pałeczkę zadawania pytań. Opowiadał mi o swoim ojcu, ciągłych przeprowadzkach i zmianach szkół. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo musiało, a w zasadzie jak bardzo jest mu ciężko. Nie wyobrażam sobie jakbym miała kilka razy w roku przeprowadzać się do innego miasta, zmieniać szkołę. Powiedział, że tak naprawdę nie ma przyjaciół. Całe dnie spędza na grze na perkusji. Musi naprawdę to kochać.
-Nie wiem jak wy, ale ja bym coś zjadła. -powiedziała Miley kiedy wychodziliśmy z kajaków.
-Może pizza? - zaproponował Ryan.
Wszyscy przytaknęli.
Po chwili byliśmy już w małej, przytulnej knajpce niedaleko plaży. Nate z Miley składali zamówienie, a my wspominaliśmy, co jeszcze kilkanaście minut temu wyrabialiśmy nad morzem.Dzisiejszy dzień w stu procentach zaliczam do udanych.
Do mojego pokoju wparowała Miley.
-Co ty tu robisz?! Jest szósta czterdzieści. - zawołałam lekko wkurzona.
-Chciałam Cię poinformować, że niespodzianka odwołana.. - powiedziała.
-Co, jak to?
-Nate jak zwykle wszystko zawalił. Obiecał, że załatwi bilety na imprezę na jachcie...
-Impreza na jachcie?! - zawołałam a moje oczy się zaświeciły - Co ja na siebie włożę - podeszłam do szafy.
-Jane, nie ma żadnej imprezy. Ja już spadam, musimy uratować dzisiejszy dzień. Spotykamy się o dziewiątej trzydzieści pod hotelem, weź ze sobą bikini. - powiedziała i wybiegła.
Bikini? A więc będzie plaża.
Wzięłam szybki prysznic i starannie wysuszyłam moje włosy. Założyłam koszulkę w paski i legginsy. Zadzwoniłam do Mary. Miałam nadzieję, że złapię ją jeszcze przed pracą i tak się stało. Moja "zastępcza matka" odebrała po trzech sygnałach. Rozmawiałyśmy ponad dwadzieścia minut. Głównie to ona zadawała pytania, ale udało mi się ją troszeczkę wypytać o Skye. Zostało mi jeszcze trochę czasu do śniadania, więc postanowiłam posprzątać moje lokum. Po raz pierwszy od dwóch tygodni pościeliłam łóżko. Oj nieładnie Jane, skarciłam się w myślach. Poskładałam ubrania i starannie ułożyłam je na półki w szafie. W końcu udało mi się znaleźć kartę pamięci z aparatu. Wyniosłam śmieci, a nawet nastroiłam gitarę.
Zeszłam na śniadanie.
***
Po powrocie do pokoju szybko przebrałam się w biało-czarny strój kąpielowy. Na niego założyłam dżinsowe spodenki z wysokim stanem i kremową koszulkę. Zabrałam telefon, cyfrówkę i portfel, bo w końcu nie wiedziałam co będziemy dokładnie robić.
-Wolisz Rocky'ego czy Ruby - zapytał mnie Nate podchodząc z dwoma dmuchanymi delfinami.
-Nate, serio? - zapytałam ze zdziwieniem. - To jest ta wasza niespodzianka? - dodałam.
-Jane, ja Ci tu zadaję poważne pytanie. - odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-A którego ty wolisz?
-Powiem szczerze ze zaprzyjaźniłem się z Rocky'm.
-No to wezmę Rocky'ego. - odpowiedziałam puszczając mu oczko.
-Zła kobieta - wręczył mi mojego delfinka.
-Jak dzieci - odparłam w drodze na plażę.
Szliśmy ponad dziesięć minut. Widząc miny przechodniów miałam ochotę dosłownie zapaść się pod ziemię. Nie ma to jak szóstka siedemnastolatków idzie przez miasto z dmuchanymi delfinami. Z kim ja się zadaje, pomyślałam.
Po chwili zobaczyłam już przepiękne wybrzeże.
-No i za chwilę będziemy na miejscu. - powiedział Nate.
-Nate, ale to nie jest czasem prywatna plaża? - wtrąciłam.
-Nic się nie martw Jane, wszystko załatwiłem. - odparł.
-No i jesteśmy! - zawołała Miley odkrywając mi oczy. -Jak wam się podoba? - zapytała z zaciekawieniem.
-Jest...- zaniemówiłam, próbowałam ogarnąć wszystko wzrokiem ale byłam strasznie podekscytowana - Jest niesamowicie - powiedziałam przytulając Miley.
Sześć równo ułożonych obok siebie leżaków, duży kraciasty koc z koszykiem pełnym jedzenia starannie zasłonięty przed słońcem przez dwa parasole.
-No to od czego zaczynamy? - zapytał Nate.
-A co masz do zaoferowania? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Nicola, w czasie gdy Chad z Ryan'em dobierali się do koszyka.
-Wszystko co można robić nad morzem. Pływanie, jazda na desce, windsurfing, przejażdżka na bananie, a wieczorem kajaki. - wyrecytowała na jednym tchu.
-Nie jest to impreza na jachcie ale może być fajnie - powiedziałam podchodząc do desek surfingowych. - Tylko nie wiem jak to działa - wskazałam palcem na jedną.
-Pokażę Ci - powiedział Nate, po czym wszyscy wybrali deski i pobiegli do wody.
Nauka szła mi dość mozolnie. Zanim zaliczyłam swoją pierwszą falę, dokładnie dwadzieścia siedem razy wylądowałam w wodzie. Nate zamiast mnie ratować głośno się śmiał. Nie wspominam już o Miley, która całkowicie mnie olała i surfowała z Ryan'em i Chad'em. Nicola zaś podobnie jak ja, na początku korzystała z lekcji Nate'a, niestety po kilku upadkach zrezygnowała i pływała na desce na brzuchu niedaleko nas.Dzień mijał dość szybko. Kiedy skończyliśmy surfować przez kilkanaście minut graliśmy w siatkówkę, później pływaliśmy z naszymi zabawkami (delfinami), wyglądało to przekomicznie. Następnie razem z Miley, Chad'em i Nate'm jeździliśmy na bananie. Nicola i Ryan zostali na brzegu. Kolejnym punktem niespodzianki były kajaki. Nicola i Chad zajęli pierwszy, Miley i Ryan drugi, a ja i Nate trzeci. Na początku ścigaliśmy się po wyznaczonej trasie, po czterech zwycięstwach Miley i Ryan'a daliśmy sobie spokój i pływaliśmy już tylko czysto rekreacyjnie. W między czasie rozmawiałam z Nate'm, ciągle mnie o wszystko wypytywał co z minuty na minutę stawało się coraz bardziej podejrzane. Po chwili to ja przejęłam pałeczkę zadawania pytań. Opowiadał mi o swoim ojcu, ciągłych przeprowadzkach i zmianach szkół. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo musiało, a w zasadzie jak bardzo jest mu ciężko. Nie wyobrażam sobie jakbym miała kilka razy w roku przeprowadzać się do innego miasta, zmieniać szkołę. Powiedział, że tak naprawdę nie ma przyjaciół. Całe dnie spędza na grze na perkusji. Musi naprawdę to kochać.
-Nie wiem jak wy, ale ja bym coś zjadła. -powiedziała Miley kiedy wychodziliśmy z kajaków.
-Może pizza? - zaproponował Ryan.
Wszyscy przytaknęli.
Po chwili byliśmy już w małej, przytulnej knajpce niedaleko plaży. Nate z Miley składali zamówienie, a my wspominaliśmy, co jeszcze kilkanaście minut temu wyrabialiśmy nad morzem.Dzisiejszy dzień w stu procentach zaliczam do udanych.
2 sierpnia 2013
8. "W życiu piękne są tylko chwile".
27 lipca
Minęło kilka dni od felernego upadku. Mary i Ben o wszystkim się dowiedzieli, z czego nie do końca jestem zadowolona. No i jeszcze ten pobyt w szpitalu,który przypomniał mi o mamie i o ostatnich kilku latach. To nie był dobry czas. A szpital był jego nieodłączną częścią. Spędzałam całe dnie i noce przy łóżku matki. Ale przynajmniej należycie się z nią pożegnałam.
Wracając do tematu obozu. Dzisiaj spędziliśmy dobre pięć godzin w studio. Nie poszły na marne, bo nagraliśmy dwie nowe piosenki. Dzięki temu jutro mamy "wolne". Dzień bez zajęć, prób itp. Miley i Nate obmyślają plan jutrzejszego dnia. Powiedzieli że będzie najlepszym z całego obozu. Ciekawe co wymyślą :)
A jeśli chodzi o Miley to umówiłyśmy się dzisiaj na miasto. Spędzimy razem popołudnie, pogadamy, zjemy coś dobrego. W tym roku w ogóle nie mamy dla siebie czasu, z czego nie do końca jestem zadowolona.
Pisanie przerwało mi energiczne pukanie do drzwi. Schowałam pamiętnik do szuflady.
-Proszę! - zawołałam.
Do pokoju wpadła Miley głośno trzaskając drzwiami.
-Uuups. Ale masz tu przeciąg. - narzekała.
-A to ty już jesteś? - zapytałam zdezorientowana.
-Noo. O ile się nie mylę umówiłyśmy się o siedemnastej, a jest - przerwała i spojrzała na zegarek znajdujący się na jej lewej ręce - dokładnie siedemnasta dziewięć. Więc tak jakby się spóźniłam. - dodała siadając obok mnie na łóżku.
-Dasz mi chwilkę na ogarnięcie się? - zapytałam błagalnie.
-Ale tylko chwilkę - zgodziła się.
Pobiegłam do szafy po jakieś świeże ciuchy. Wzięłam białą koszulkę, spódnice w kwiaty z grubym, brązowym paskiem na górze i moje ulubione czarne baleriny. Zamknęłam się w łazience i weszłam do kabiny prysznicowej. Moja towarzyszka w tym czasie brzdąkała na jednym z moich Gibson'ów, który zabrałam ze sobą na obóz.
Po pięciu minutach byłam już gotowa. Miley stała wpatrując się we mnie jak wryta.
-Taaa dam! - zawołałam widząc jej zdziwienie.
-Wow! - krzyknęła - koszulka, spódniczka, baleriny i te włosy. Nie dziwię się, że Nate na Ciebie leci - powiedziała.
-Znowu zaczynasz z tym Nate'm? Ciągle tylko Nate to, Nate tamto. Podoba Ci się czy coś? - zapytałam lekko wkurzona.
-Jane, ja mam chłopka! Zapomniałaś?
-A no racja. - potwierdziłam - Nie widziałaś gdzieś mojej torby - zapytałam
Miley zaczęła rozglądać się po pokoju.
-W takim syfie trudno nam będzie ją znaleźć - odparła i zaczęła zrzucać moje ubrania z fotela. - Mam! - zawołała po chwili i wręczyła mi ją do ręki.
Wrzuciłam do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy- telefon, portfel, aparat, chusteczki, miętowe gumy i błyszczyk.
-Możemy iść. - powiedziałam i zamknęłam pokój na klucz.
***
Byłyśmy już w jednej z knajpek nad morzem. Miley stała przy barze i zamawiała dla nas szejki. Ja zaś zajęłam stolik. Po chwili wróciła moja towarzyszka i wręczyła mi do ręki napój.
-To co z tym jutrem? Wymyśliliście coś sensownego? - zapytałam po czym spróbowałam szejka.
-Owszem - odparła i zrobiła to samo.
-A co ty taka tajemnicza? Może powiesz coś więcej? - kontynuowałam
-Nie rozwalaj naszej niespodzianki.
-No Miley! Zlituj się - poprosiłam
-Mogę Ci jedynie powiedzieć, że po śniadaniu porywamy was gdzieś z Nate'm.
-Naprawdę dużo mi to dało - odpowiedziałam marszcząc brwi.
-No co mam Ci powiedzieć? Wszystko zależy od tego, co Nate'owi uda się załatwić.
-A no zapomniałam, że on ma wszędzie wtyki. - odparłam odkładając napój.
Po kilkunastu minutach udałyśmy się na mecz bejsbolu. Mimo zaciętej walki wygrali gospodarze. Około dwudziestej pierwszej wróciłyśmy do hotelu. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, by należycie odpocząć przed jutrem.
---
Informacja.
Wszyscy którzy chcą być informowani o nowych rozdziałach proszeni są o wpisanie się w zakładce "Informowani". Dziękuje :)
Czytasz=komentujesz
Minęło kilka dni od felernego upadku. Mary i Ben o wszystkim się dowiedzieli, z czego nie do końca jestem zadowolona. No i jeszcze ten pobyt w szpitalu,który przypomniał mi o mamie i o ostatnich kilku latach. To nie był dobry czas. A szpital był jego nieodłączną częścią. Spędzałam całe dnie i noce przy łóżku matki. Ale przynajmniej należycie się z nią pożegnałam.
Wracając do tematu obozu. Dzisiaj spędziliśmy dobre pięć godzin w studio. Nie poszły na marne, bo nagraliśmy dwie nowe piosenki. Dzięki temu jutro mamy "wolne". Dzień bez zajęć, prób itp. Miley i Nate obmyślają plan jutrzejszego dnia. Powiedzieli że będzie najlepszym z całego obozu. Ciekawe co wymyślą :)
A jeśli chodzi o Miley to umówiłyśmy się dzisiaj na miasto. Spędzimy razem popołudnie, pogadamy, zjemy coś dobrego. W tym roku w ogóle nie mamy dla siebie czasu, z czego nie do końca jestem zadowolona.
Pisanie przerwało mi energiczne pukanie do drzwi. Schowałam pamiętnik do szuflady.
-Proszę! - zawołałam.
Do pokoju wpadła Miley głośno trzaskając drzwiami.
-Uuups. Ale masz tu przeciąg. - narzekała.
-A to ty już jesteś? - zapytałam zdezorientowana.
-Noo. O ile się nie mylę umówiłyśmy się o siedemnastej, a jest - przerwała i spojrzała na zegarek znajdujący się na jej lewej ręce - dokładnie siedemnasta dziewięć. Więc tak jakby się spóźniłam. - dodała siadając obok mnie na łóżku.
-Dasz mi chwilkę na ogarnięcie się? - zapytałam błagalnie.
-Ale tylko chwilkę - zgodziła się.
Pobiegłam do szafy po jakieś świeże ciuchy. Wzięłam białą koszulkę, spódnice w kwiaty z grubym, brązowym paskiem na górze i moje ulubione czarne baleriny. Zamknęłam się w łazience i weszłam do kabiny prysznicowej. Moja towarzyszka w tym czasie brzdąkała na jednym z moich Gibson'ów, który zabrałam ze sobą na obóz.
Po pięciu minutach byłam już gotowa. Miley stała wpatrując się we mnie jak wryta.
-Taaa dam! - zawołałam widząc jej zdziwienie.
-Wow! - krzyknęła - koszulka, spódniczka, baleriny i te włosy. Nie dziwię się, że Nate na Ciebie leci - powiedziała.
-Znowu zaczynasz z tym Nate'm? Ciągle tylko Nate to, Nate tamto. Podoba Ci się czy coś? - zapytałam lekko wkurzona.
-Jane, ja mam chłopka! Zapomniałaś?
-A no racja. - potwierdziłam - Nie widziałaś gdzieś mojej torby - zapytałam
Miley zaczęła rozglądać się po pokoju.
-W takim syfie trudno nam będzie ją znaleźć - odparła i zaczęła zrzucać moje ubrania z fotela. - Mam! - zawołała po chwili i wręczyła mi ją do ręki.
Wrzuciłam do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy- telefon, portfel, aparat, chusteczki, miętowe gumy i błyszczyk.
-Możemy iść. - powiedziałam i zamknęłam pokój na klucz.
***
Byłyśmy już w jednej z knajpek nad morzem. Miley stała przy barze i zamawiała dla nas szejki. Ja zaś zajęłam stolik. Po chwili wróciła moja towarzyszka i wręczyła mi do ręki napój.
-To co z tym jutrem? Wymyśliliście coś sensownego? - zapytałam po czym spróbowałam szejka.
-Owszem - odparła i zrobiła to samo.
-A co ty taka tajemnicza? Może powiesz coś więcej? - kontynuowałam
-Nie rozwalaj naszej niespodzianki.
-No Miley! Zlituj się - poprosiłam
-Mogę Ci jedynie powiedzieć, że po śniadaniu porywamy was gdzieś z Nate'm.
-Naprawdę dużo mi to dało - odpowiedziałam marszcząc brwi.
-No co mam Ci powiedzieć? Wszystko zależy od tego, co Nate'owi uda się załatwić.
-A no zapomniałam, że on ma wszędzie wtyki. - odparłam odkładając napój.
Po kilkunastu minutach udałyśmy się na mecz bejsbolu. Mimo zaciętej walki wygrali gospodarze. Około dwudziestej pierwszej wróciłyśmy do hotelu. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, by należycie odpocząć przed jutrem.
---
Informacja.
Wszyscy którzy chcą być informowani o nowych rozdziałach proszeni są o wpisanie się w zakładce "Informowani". Dziękuje :)
Czytasz=komentujesz
Subskrybuj:
Posty (Atom)