22 lipca
Było kilka minut po drugiej w nocy. Leżałam na izbie przyjęć w jednym ze szpitali w Miami. Obok mojego tymczasowego "łóżka" siedziała Miley i Nate. Natomiast zdenerwowany instruktor (można powiedzieć że taki jakby wychowawca mojej grupy) spacerował po sali ciągle przeganiany przez pielęgniarki. Nagle usłyszałam głośne wycie karetki. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę wjeżdżającego na salę młodego mężczyznę, który mocno krwawił ale był przytomny. Majaczył coś o miłości swojego życia, którą właśnie rozwalił. Lekarz, który mnie przyjmował ostro dyskutował z pielęgniarką na temat poszkodowanego.
-Cholerni motocykliści. Na salę operacyjną z nim! - zawołał lekarz i podszedł w moją stronę.
Nate widząc moje zdenerwowanie całą tą sytuacją chwycił mnie za rękę.
-Wszystko będzie dobrze - powiedział do mnie chłopak.
-I co z nią doktorze? - zapytał instruktor?
-Spokojnie, spokojnie. Mam wyniki. - powiedział - Lekki wstrząs mózgu spowodowany uderzeniem. Zostaniesz na obserwacji do rana. - dokończył.
-Czyli to nic poważnego? - wtrąciła się Miley.
-To powiedzą najbliższe godziny. Nie jestem w stanie określić jak silny był upadek, ale bądźmy dobrej myśli. - powiedział i uśmiechnął się w moją stronę. - A jeśli chodzi o plecy to szykuj się na dużego siniaka. Można wiedzieć kto Cię tak urządził? - zapytał lekarz.
-A taki jeden głupi kolega - odparłam.
Wzrok doktora powędrował w stronę wystraszonego Nate'a, który pokiwał przecząco głową na znak, że to nie on.
-A państwu już dziękujemy - doktor skierował się w stronę Miley i instruktora. Twój chłopak może jeszcze chwilę posiedzieć.
Puściłam rękę Nate'a
-Ale my nie jesteśmy ra.. - mówiłam
-Tak, tak wiem. Słyszałem to nie raz. Za chwilę przyjdzie pielęgniarka, która przewiezie Cię do innej sali. Spokojnej nocy. - powiedział i wyszedł.
Było tak jak mówił lekarz. Po kilku minutach byłam już w dużej szpitalnej sali. Znajdowało się w niej pięć łóżek. Na szczęście pozostałe cztery były wolne.
-Wygodnie Ci? - zapytała pielęgniarka poprawiając mi poduszkę.
-Tak, dziękuję - odpowiedziałam.
-Proszę nie siedzieć za długo, to nie pora na odwiedziny - zakomunikowała i wyszła na korytarz.
-Mógłby pan nie informować o tym moich rodzi... - przerwałam - Mary i Ben'a? Nie chce żeby niepotrzebnie się martwili. - powiedziałam.
-Porozmawiamy rano. Miley, Nate zbierajcie się, wracamy do hotelu zanim nas stąd wywalą - mówił instruktor.
Miley jak miała w zwyczaju mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek. Kiedy stali już w drzwiach oboje pomachali mi na dobranoc i życzyli słodkich snów. Po chwili zniknęli.
Dobrze wiedziałam że dzisiaj już nie zasnę. Byłam zdezorientowana, strasznie bolała mnie głowa, przeraziłam się całą tą sytuacją. Patrząc w sufit zaczęłam całonocną walkę z myślami.
***
Dziesiąta rano. Od godziny byłam już w hotelu. Zdążyłam wziąć prysznic, przebrać się w wygodny dres i zjeść coś pożywnego. Nie musiałam iść na zajęcia, miałam odpoczywać więc tak też zrobiłam. Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam.
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Zerknęłam na zegarek była 17. O cholera aż tak długo spałam?!
-Proszę! - zawołałam i zaczęłam poprawiać poszarpane włosy.
Nikt nie wszedł. Może to jakaś pomyłka, pomyślałam i z powrotem położyłam się na łóżku. Po chwili znowu ktoś zaczął pukać. Tym razem pofatygowałam się żeby otworzyć tajemniczemu przybyszowi. Nikogo nie zastałam. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Totalna pustka. Wyszłam na korytarz i potknęłam się, o mało nie lądując na ziemi. Zerknęłam na podłogę i ujrzałam mały bukiecik czerwonych róż i brązowe pudełeczko z różową wstążką. Wróciłam do pokoju i zaczęłam poszukiwać jakiegoś liściku w kwiatkach. Bingo! Obróciłam karteczkę na drugą stronę i powoli przeczytałam zamieszczony tam tekst:
"Przepraszam, Matt ."
Ooooo.. Jakie to słodkie. Przyłożyłam róże do twarzy i powąchałam je.
Następnie zabrałam się za pudełko. Zdjęłam wstążkę i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się nowiutki smartfon. Musiał kosztować fortunę, pomyślałam.
Na początek chciałam Cię najmocniej przeprosić za to, że w ostatnim czasie nie komentowałam Twojego opowiadania. Postanowiłam wziąść się za siebie i jestem. Bardzo przepraszam. Głupio mi :( W ostatnim czasie w Twojej historii dużo się wydarzyło. Zachowanie Matta było wręcz nienormalne. Jak on mógł wrzucić swoją koleżankę do wody. Przecież ona mogła się połamać! Dobrze, że ten wypadek nie był aż taki poważny. I co? Teraz myśli, że nowiutkim smartfonem i bukietem kwiatów się zrehabilituje! Nie wiem, co zrobi bohaterka, ale ja bym mu nie wybaczyła. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz :)
UsuńOj nic nie szkodzi, ważne że jednak jesteś ;)
Kiedy pojawi się coś nowego u Ciebie? Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej .
Pozdrawiam i ściskam mocno :*
Nie wiem, czy narazie będę potrafiła coś napisać. Zmarła moja babcia, dzisiaj jest pogrzeb. Dlatego nie mam za bardzo czasu, ani chęci do pisania, ale spróbuje. Może uda mi się coś nabazgrać :)
UsuńO kurczę.. Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro :( Trzymaj się jakoś kochana :*
UsuńSzkoda, że ten rozdział jest taki krótki! :) Mogłabym czytać i czytać...
OdpowiedzUsuńZachowanie Matta mi się spodobało, potrafił wziąć winę na siebie i przeprosić. I to w taki romantyczny sposób!
Czekam z niecierpliwością na nexta! :P
http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/
Tak, wiem. Krótkie rozdziały to moja największa wada.
UsuńChyba zacznę opisywać kilka dni w jednym rozdziale :)
Pozdrawiam cieplutko :*
Hej. Tym razem skomentuję od razu i nie zapomnę ;)
OdpowiedzUsuńNo co mam powiedzieć. Jak zawsze SUUPER !!!!!
No i co Matt narobił tym swoim durnym pomysłem?
Przecież mógł poważnie uszkodzić Jane. Dobrze, że to się tylko tak skończyło.
Ale zaskoczył mnie tymi przeprosinami i to jeszcze w taki sposób. Normalnie romantiko :)
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny. Ściskam, Maarit :*
Lecytynę weź! :D
UsuńDziękuje za komentarz, dużo dla mnie znaczą :)
Kolejny już niedługo, pod koniec tygodnia ;)
Pozdrawiam :*
postaram się przeczytać twoje opowiadanie w wolnym czasie :)
OdpowiedzUsuńa mogłabyś mi krótko przybliżyć tutaj o czym jest ? byłabym bardzo Ci wdzięczna :)
Jest o dziewczynie - Jane Miller.
UsuńJest sierotą, sześć lat temu straciła ojca w wypadku, rok temu jej matka zmarła na raka. Razem z siostrą -Skye, została adoptowana. Mieszka w Los Angeles, chodzi do prywatnego liceum i gra na gitarze.
Aktualnie akcja rozgrywa się w Miami, Jane jest tam na obozie muzycznym.
Reszty nie zdradzam. Mam nadzieję że Cię zainteresowało i w wolnym czasie przeczytasz :)
Pozdrawiam i ściskam :*
rozdział zbyt krótki! chce się czytać i czytać ;) fajnie, że dostała kwiaty od Matta :)
OdpowiedzUsuńładny styl pisania, czekam na więcej ;]
Dziękuje za komentarz :)
UsuńKolejny będzie jutro.
Pozdrawiam :*
Hej, czemu mnie tak długo nie informowałaś o nowych rozdziałach? :( Teraz jestem strasznie do tyłu! Nie mogę na razie nadrobić zaległości, ale zrobię to w najbliższym czasie :) Odnośnie najnowszego rozdziału - naprawdę świetny. Bardzo dobrze piszesz, akcja się rozkręca, to super :) Uwielbiam Miley, jest świetną przyjaciółką, chociaż źle mi się to imię kojarzy :D No i Matt... Nie ogarniam trochę tego gościa. Smartfon? Przecież to cholernie drogie! No nic, z niecierpliwością czekam na następny rozdział, informuj mnie!
OdpowiedzUsuńBtw, na lost-fanfiction.blogspot.com pojawił się nowy rozdział, zajrzysz? :)
Oj przepraszam, nie wiedziałam czy w końcu chcesz bo nie jesteś wpisana w zakładce "Informowani" :( . Teraz już Cię nie pominę, obiecuję :*
UsuńDziękuje za komentarz i pozdrawiam cieplutko :))