27 lipca 2013

6. Życie to nie bajka, to taka mała wojna, duża przepychanka.

21 lipca
            Obudził mnie straszny ból głowy. Powoli otworzyłam oczy aby po sekundzie je zamknąć przez rażące światło dobiegające z okna. Przewróciłam się na prawy bok i uderzyłam łokciem w coś twardego. Co jest do cholery?! Otworzyłam oczy i ujrzałam ogromną ilość blond włosów. Po chwili zdałam sobie sprawę że uderzyłam w plecy Nicoli. Tak, spałam z Nicolą w o ile pamiętam łóżku Chad'a. Podniosłam głowę i powoli zsunęłam się z łóżka na podłogę.         
            Strasznie chciało mi się pić i kręciło mi się w głowie. Ewidentnie miałam kaca. Ostatnim razem czułam się tak po siedemnastych urodzinach Mike'a. A i jeszcze coś, tak jak poprzednio nie pamiętałam nic z poprzedniej nocy. Wielka czarna plama. Nie wiedziałam jak znalazłam się w łóżku Chad'a i to jeszcze z pewną blondynką. Zaczęłam rozglądać się po pokoju, Wszędzie było pełno pustych puszek po piwie, kilka butelek po wódce i coli. Na podłodze leżał rozgnieciony pop corn i chipsy a na stole kawałki pizzy. Tylko jakoś nie przypominam sobie żebyśmy jedli pizzę.
            W pokoju były trzy jednoosobowe łóżka. Na jednym smacznie spała Nicola, która właśnie przewróciła się na plecy. Drugie zajęli Ryan, Miley i Ally. Ryan spał plecami do dziewczyn, przyciśnięty do ściany. To zasługa Miley, która zajęła ponad połowę łóżka. No i Ally zwinięta w kłębek na kraju łóżka. Wyglądali słodko. Na trzecim był Jake i Chad, który spał na siedząco na podłodze z głową opartą o bok łóżka. Nate zajął fotel. Musiało mu być strasznie nie wygodnie bo do tych "małych i chudych" nie należał.
            Wstałam i zaczęłam szukać swojej torebki i komórki. Torbę znalazłam pod stolikiem a komórka leżała na półce. Przed wyjściem zrobiłam jeszcze po pamiątkowym zdjęciu moim śpiochom. Wcale nie muszą o tym wiedzieć.
            Po powrocie do własnego pokoju od razu wzięłam orzeźwiający prysznic. Ubrałam dżinsowe spodenki i białą koszulkę. Wysuszyłam włosy i zeszłam na stołówkę po kawę, która miałam nadzieję postawi mnie na nogi. Zabrałam moją zdobycz i udałam się z nią na taras przed ośrodkiem.
            Usiadłam na jednym z wiklinowych krzeseł. Na zewnątrz panował straszny upał, było ponad 35 stopni. Postanowiłam napisać sms’a do Mary aby poinformować ją że zostaję tutaj tydzień dłużej (obóz oficjalnie został przedłużony).

"Przebłagaliśmy instruktorów, zostaje do trzeciego sierpnia. Tęsknie, J."

Wiedziałam że nie ma najmniejszego sensu do niej dzwonić bo pewnie jest w pracy. Wysłałam więc krótką wiadomość.
            Większość obozowiczów to gorące przedpołudnie spędzało na plaży, w parku czy w hotelowym basenie. Byli też tacy, którzy leczyli kaca. Swoją drogą, ciekawe czy moi imprezowicze już wstali?
            Po kilku minutach dostrzegł mnie Matt (byliśmy w jednej grupie).
-Jane, chodź do nas! – zawołał z basenu.
-Nie mam założonego stroju. – odpowiedziałam.
-Chodź, pogadamy. Nie będziesz tak sama siedzieć. – nie dawał za wygraną.
            Podeszłam do prostokątnego, wkopanego basenu. Miał około pięć metrów długości, no może troszeczkę więcej. Usiadłam na brzegu i zamoczyłam w nim nogi. Mimo upału woda była zimna. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Skoczę po coś do picia. – zaproponował Matt i znikł w drzwiach hotelu.
            Rozpoczęłam krótką rozmowę z Taylor i Kevin’em. Po chwili wrócił Matt z butelką smakowej wody, kartonem soku i kilkoma plastikowymi kubkami. Położył je na murku i wziął mnie na ręce.
-Matt, Matt!! Co ty robisz?! Nie wrzuc.. – nie zdążyłam dokończyć bo wylądowałam w basenie. Uderzyłam głową i plecami o dno. Poczułam straszny ból. Po chwili wypłynęłam. Matt i Kevin głośno się śmiali a następnie przybili piątkę.
            Powoli wspinałam się po drabince aby wyjść.
-Głupek – bąknęłam idąc w stronę ośrodka. Weszłam do środka. O mało nie poślizgnęłam się na mokrych kafelkach. Byłam cała przemoczona. Ciągle kapała ze mnie woda. Nie zwracając na to uwagi udałam się na piętro. Minęłam rozbawionego moim wyglądem Nate’a.
-Nic nie mów. – odparłam i zagroziłam palcem.
            Kiedy byłam już w pokoju zaczęłam zdejmować mokre ubrania: koszulka, stanik, spodenki..  Nagle z kieszeni wypadła moja zalana komórka.
-Matt już nie żyjesz. – powiedziałam pod nosem.

---
Napadła mnie wena i oto jest szósty rozdział :)
Niestety nie mam pomysłu na kolejny.. 
Zapraszam wszystkich do komentowania. Piszcie co Was się podoba, a co nie oraz co chcielibyście w kolejnych rozdziałach. :D

10 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo fajny i ciekawy. Widać, ze Jane miała niezłą imprezę! :P Mam nadzieję, że w następnej części będzie więcej Nate'a.

    Szukaj weny i bierz się za pisanie.

    Ps. Dziękuję za umieszczenie mojego bloga w zakładce: "czytam i polecam" :) Ja twojego bloga także chwalę!

    http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz.
      Postaram się żeby było więcej Nate'a :)
      Pozdrawiam i ściskam ; *

      Usuń
  2. Już myślałam, że przez uderzenie o dno basenu przesuną jej się kręgi, albo coś takiego, dobrze, że to tylko komórka. Im lepsza impreza, tym większy kac.
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety nie tylko komórka. Wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale :)
      Również pozdrawiam : D

      Usuń
  3. to dobrze ze wena cię napadła ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. super ! zapraszam do siebie http://opowiadaniaskokinarciarskie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gruba impreza była ;) Fajny i ciekawy rozdział :) Co do tego czego chcę tu więcej to myślę, że mogłabyś dodawać obrazki żeby sobie wszystko łatwiej wyobrazić. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy, 3 rozdział :)
    http://kolorowezycie14.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz :)
      Co do tych obrazków, to bardzo dobry pomysł. Widziałam to na wielu blogach i bardzo mi się podoba. Postaram się coś wykombinować :D
      Pozdrawiam i biegnę do Ciebie :*

      Usuń
  6. Hej. Przepraszam, że tak późno komentuje. Już tego samego dnia co dodałaś rozdział, ja go przeczytałam. Tylko jakoś zapomniałam dodać komentarza. Nie ma to jak skleroza :)
    Rozdział oczywiście bardzo fajny.
    Wyobraziłam sobie, jak wszyscy wyglądali jak spali. Musiało to wyglądać przekomicznie :D
    Idealnie to opisałaš.
    Ten Matt jest jakiś nienormalny. W ogóle nie myślał o konsekwencjach swojego wygłupu.
    Mam nadzieję, że wena będzie się Ciebie trzymała.
    Ściskam, Maarit ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam, witam :)
      Nic nie szkodzi, ważne że jednak jesteś :D
      Dziękuje za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń