30 lipca 2013

7. A w nocy, patrząc pustymi oczami w sufit każdy z nas jest poetą swojego życia.

22 lipca
Było kilka minut po drugiej w nocy. Leżałam na izbie przyjęć w jednym ze szpitali w Miami. Obok mojego tymczasowego "łóżka" siedziała Miley i Nate. Natomiast zdenerwowany instruktor (można powiedzieć że taki jakby wychowawca mojej grupy) spacerował po sali ciągle przeganiany przez pielęgniarki. Nagle usłyszałam głośne wycie karetki. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę wjeżdżającego na salę młodego mężczyznę, który mocno krwawił ale był przytomny. Majaczył coś o miłości swojego życia, którą właśnie rozwalił. Lekarz, który mnie przyjmował ostro dyskutował z pielęgniarką na temat poszkodowanego.
-Cholerni motocykliści. Na salę operacyjną z nim! - zawołał lekarz i podszedł w moją stronę.
Nate widząc moje zdenerwowanie całą tą sytuacją chwycił mnie za rękę.
-Wszystko będzie dobrze - powiedział do mnie chłopak.
-I co z nią doktorze? - zapytał instruktor?
-Spokojnie, spokojnie. Mam wyniki. - powiedział - Lekki wstrząs mózgu spowodowany uderzeniem. Zostaniesz na obserwacji do rana. - dokończył.
-Czyli to nic poważnego? - wtrąciła się Miley.
-To powiedzą najbliższe godziny. Nie jestem w stanie określić jak silny był upadek, ale bądźmy dobrej myśli. - powiedział i uśmiechnął się w moją stronę. - A jeśli chodzi o plecy to szykuj się na dużego siniaka. Można wiedzieć kto Cię tak urządził? - zapytał lekarz.
-A taki jeden głupi kolega - odparłam.
Wzrok doktora powędrował w stronę wystraszonego Nate'a, który pokiwał przecząco głową na znak, że to nie on.
-A państwu już dziękujemy - doktor skierował się w stronę Miley i instruktora. Twój chłopak może jeszcze chwilę posiedzieć.
Puściłam rękę Nate'a
-Ale my nie jesteśmy ra.. - mówiłam
-Tak, tak wiem. Słyszałem to nie raz. Za chwilę przyjdzie pielęgniarka, która przewiezie Cię do innej sali. Spokojnej nocy. - powiedział i wyszedł.
Było tak jak mówił lekarz. Po kilku minutach byłam już w dużej szpitalnej sali. Znajdowało się w niej pięć łóżek. Na szczęście pozostałe cztery były wolne.
-Wygodnie Ci? - zapytała pielęgniarka poprawiając mi poduszkę.
-Tak, dziękuję - odpowiedziałam.
-Proszę nie siedzieć za długo, to nie pora na odwiedziny - zakomunikowała i wyszła na korytarz.
-Mógłby pan nie informować o tym moich rodzi... - przerwałam - Mary i Ben'a? Nie chce żeby niepotrzebnie się martwili. - powiedziałam.
-Porozmawiamy rano. Miley, Nate zbierajcie się, wracamy do hotelu zanim nas stąd wywalą - mówił instruktor.
Miley jak miała w zwyczaju mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek. Kiedy stali już w drzwiach oboje pomachali mi na dobranoc i życzyli słodkich snów. Po chwili zniknęli.
Dobrze wiedziałam że dzisiaj już nie zasnę. Byłam zdezorientowana, strasznie bolała mnie głowa, przeraziłam się całą tą sytuacją. Patrząc w sufit zaczęłam całonocną walkę z myślami.
***
Dziesiąta rano. Od godziny byłam już w hotelu. Zdążyłam wziąć prysznic, przebrać się w wygodny dres i zjeść coś pożywnego. Nie musiałam iść na zajęcia, miałam odpoczywać więc tak też zrobiłam. Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam.
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Zerknęłam na zegarek była 17. O cholera aż tak długo spałam?!
-Proszę! - zawołałam i zaczęłam poprawiać poszarpane włosy.
Nikt nie wszedł. Może to jakaś pomyłka, pomyślałam i z powrotem położyłam się na łóżku. Po chwili znowu ktoś zaczął pukać. Tym razem pofatygowałam się żeby otworzyć tajemniczemu przybyszowi. Nikogo nie zastałam. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Totalna pustka. Wyszłam na korytarz i potknęłam się, o mało nie lądując na ziemi. Zerknęłam na podłogę i ujrzałam mały bukiecik czerwonych róż i brązowe pudełeczko z różową wstążką. Wróciłam do pokoju i zaczęłam poszukiwać jakiegoś liściku w kwiatkach. Bingo! Obróciłam karteczkę na drugą stronę i powoli przeczytałam zamieszczony tam tekst:
"Przepraszam, Matt ."
Ooooo.. Jakie to słodkie. Przyłożyłam róże do twarzy i powąchałam je.
Następnie zabrałam się za pudełko. Zdjęłam wstążkę i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się nowiutki smartfon. Musiał kosztować fortunę, pomyślałam.


27 lipca 2013

6. Życie to nie bajka, to taka mała wojna, duża przepychanka.

21 lipca
            Obudził mnie straszny ból głowy. Powoli otworzyłam oczy aby po sekundzie je zamknąć przez rażące światło dobiegające z okna. Przewróciłam się na prawy bok i uderzyłam łokciem w coś twardego. Co jest do cholery?! Otworzyłam oczy i ujrzałam ogromną ilość blond włosów. Po chwili zdałam sobie sprawę że uderzyłam w plecy Nicoli. Tak, spałam z Nicolą w o ile pamiętam łóżku Chad'a. Podniosłam głowę i powoli zsunęłam się z łóżka na podłogę.         
            Strasznie chciało mi się pić i kręciło mi się w głowie. Ewidentnie miałam kaca. Ostatnim razem czułam się tak po siedemnastych urodzinach Mike'a. A i jeszcze coś, tak jak poprzednio nie pamiętałam nic z poprzedniej nocy. Wielka czarna plama. Nie wiedziałam jak znalazłam się w łóżku Chad'a i to jeszcze z pewną blondynką. Zaczęłam rozglądać się po pokoju, Wszędzie było pełno pustych puszek po piwie, kilka butelek po wódce i coli. Na podłodze leżał rozgnieciony pop corn i chipsy a na stole kawałki pizzy. Tylko jakoś nie przypominam sobie żebyśmy jedli pizzę.
            W pokoju były trzy jednoosobowe łóżka. Na jednym smacznie spała Nicola, która właśnie przewróciła się na plecy. Drugie zajęli Ryan, Miley i Ally. Ryan spał plecami do dziewczyn, przyciśnięty do ściany. To zasługa Miley, która zajęła ponad połowę łóżka. No i Ally zwinięta w kłębek na kraju łóżka. Wyglądali słodko. Na trzecim był Jake i Chad, który spał na siedząco na podłodze z głową opartą o bok łóżka. Nate zajął fotel. Musiało mu być strasznie nie wygodnie bo do tych "małych i chudych" nie należał.
            Wstałam i zaczęłam szukać swojej torebki i komórki. Torbę znalazłam pod stolikiem a komórka leżała na półce. Przed wyjściem zrobiłam jeszcze po pamiątkowym zdjęciu moim śpiochom. Wcale nie muszą o tym wiedzieć.
            Po powrocie do własnego pokoju od razu wzięłam orzeźwiający prysznic. Ubrałam dżinsowe spodenki i białą koszulkę. Wysuszyłam włosy i zeszłam na stołówkę po kawę, która miałam nadzieję postawi mnie na nogi. Zabrałam moją zdobycz i udałam się z nią na taras przed ośrodkiem.
            Usiadłam na jednym z wiklinowych krzeseł. Na zewnątrz panował straszny upał, było ponad 35 stopni. Postanowiłam napisać sms’a do Mary aby poinformować ją że zostaję tutaj tydzień dłużej (obóz oficjalnie został przedłużony).

"Przebłagaliśmy instruktorów, zostaje do trzeciego sierpnia. Tęsknie, J."

Wiedziałam że nie ma najmniejszego sensu do niej dzwonić bo pewnie jest w pracy. Wysłałam więc krótką wiadomość.
            Większość obozowiczów to gorące przedpołudnie spędzało na plaży, w parku czy w hotelowym basenie. Byli też tacy, którzy leczyli kaca. Swoją drogą, ciekawe czy moi imprezowicze już wstali?
            Po kilku minutach dostrzegł mnie Matt (byliśmy w jednej grupie).
-Jane, chodź do nas! – zawołał z basenu.
-Nie mam założonego stroju. – odpowiedziałam.
-Chodź, pogadamy. Nie będziesz tak sama siedzieć. – nie dawał za wygraną.
            Podeszłam do prostokątnego, wkopanego basenu. Miał około pięć metrów długości, no może troszeczkę więcej. Usiadłam na brzegu i zamoczyłam w nim nogi. Mimo upału woda była zimna. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Skoczę po coś do picia. – zaproponował Matt i znikł w drzwiach hotelu.
            Rozpoczęłam krótką rozmowę z Taylor i Kevin’em. Po chwili wrócił Matt z butelką smakowej wody, kartonem soku i kilkoma plastikowymi kubkami. Położył je na murku i wziął mnie na ręce.
-Matt, Matt!! Co ty robisz?! Nie wrzuc.. – nie zdążyłam dokończyć bo wylądowałam w basenie. Uderzyłam głową i plecami o dno. Poczułam straszny ból. Po chwili wypłynęłam. Matt i Kevin głośno się śmiali a następnie przybili piątkę.
            Powoli wspinałam się po drabince aby wyjść.
-Głupek – bąknęłam idąc w stronę ośrodka. Weszłam do środka. O mało nie poślizgnęłam się na mokrych kafelkach. Byłam cała przemoczona. Ciągle kapała ze mnie woda. Nie zwracając na to uwagi udałam się na piętro. Minęłam rozbawionego moim wyglądem Nate’a.
-Nic nie mów. – odparłam i zagroziłam palcem.
            Kiedy byłam już w pokoju zaczęłam zdejmować mokre ubrania: koszulka, stanik, spodenki..  Nagle z kieszeni wypadła moja zalana komórka.
-Matt już nie żyjesz. – powiedziałam pod nosem.

---
Napadła mnie wena i oto jest szósty rozdział :)
Niestety nie mam pomysłu na kolejny.. 
Zapraszam wszystkich do komentowania. Piszcie co Was się podoba, a co nie oraz co chcielibyście w kolejnych rozdziałach. :D

24 lipca 2013

5. Patrz za każdym razem na świat jakbyś widział go po raz pierwszy.

20 lipca
Siedziałam na łóżku w moim pokoju wybierając numer telefonu Emily. No tak, obiecałam jej że codziennie będę dzwonić i informować o wszystkim na bieżąco, niestety wyszło jak wyszło. Jestem tu od ponad tygodnia a kontaktuje się z nią po raz pierwszy.  
-No w końcu sobie o mnie przypomniałaś! Już myślałam że się nie doczekam.
-A może by tak: Cześć Jane! Też się cieszę że dzwonisz.
-Jasne, jasne chciałabyś. A mogę poznać powód przez który kompletnie o mnie zapomniałaś, co?
-No wiesz..
-Tłumacz się, tłumacz. Masz swoje pięć minut.
-Tyle się dzieje, nagrywamy tą płytę, mamy próby, występy no sama wiesz. Nawet do Miley nie mam czasu.
-Tak, tak. Nie zapomnij o mnie jak już będziesz sławna.
-Emily proszę Cię. To zwykły obóz.
-No tak. Pozdrów tam moją konkurencję. - zaśmiała się.
-Co?! Jaką konkure.. No Emily, przestań! Mówiłam Ci już tyle razy. To ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Miley tu poznałam, zaprzyjaźniłyśmy się i jest dobrze.
-Wiem, wiem. Ty mnie kochasz i nie potrafisz beze mnie żyć. Prawda?
-Prawda. - potwierdziłam - Opowiadaj, co u Ciebie?
-Wszystko w jak najlepszym porządku. Imprezujemy, siedzimy na plaży i znowu imprezujemy.
-Ooo, to ciekawie. Tęsknicie chociaż troszeczkę za mną?
-No baa! A jakby inaczej.
-Jaaasne. Wierzę bo muszę. Pozdrów tam wszystkich, a w szczególności Mike'a, Annie, Charlie'go i Nick'a.
-Jeśli nie zapomnę. -zaśmiała się.
-Nie możesz! Wiesz kochana, muszę już kończyć, za chwilkę mam śniadanie i od razu potem próbę a jestem jeszcze jakby to powiedzieć.. w proszku.
-Jasne, rozumiem.
-Zadzwonię jak znajdę troszeczkę czasu. Pa!
Rozłączyłam się i pobiegłam do łazienki. Wzięłam chyba najszybszy prysznic w moim życiu. Założyłam niebieskie spodenki, białą koszulkę i trampki. Spięłam włosy w kitkę i lekko podkreśliłam rzęsy a usta musnęłam ciemno różową pomadką. Zeszłam na śniadanie.
***  
Znajdowaliśmy się w dużej, przestronnej sali, w której najczęściej odbywały się wszystkie próby i czasami zajęcia. Dookoła znajdowało się multum przeróżnych instrumentów muzycznych. Razem z Miley przysiadłyśmy na szerokim parapecie. Po kilku sekundach po mojej prawej stronie znajdował się Nate, który właśnie szeptał mi do ucha imiona jego znajomych których ze sobą przyprowadził. Dowiedziałam się że wysoki, muskularny chłopak miał na imię Ryan a drobna blondynka to Nicola. Dziewczynę kojarzyłam z zeszłego roku, o ile pamiętam grała na fortepianie i śpiewała w chórkach.
-Czy wszyscy już siedzą? zapytał jeden z instruktorów i wyszedł na środek sali aby wszyscy go widzieli - ostrożnie, nie uszkodźcie instrumentów - dodał.
-Z wszystkich nauczycieli to on irytuje mnie najbardziej - szepnęła w moja stronę Miley. Parsknęłam śmiechem.
-Dziewczynki pod oknem ciszej tam - zawołał w nasza stronę.
Razem z Miley skierowałyśmy na siebie porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęłyśmy się pod nosem.
-Zgromadziliśmy was tutaj ponieważ mamy dla was bardzo nie ciekawa wiadomość. Dobrze wiecie że jak co roku nagrywamy płytę, na której znajduje się dwadzieścia pięć kawałków. Jesteście tu ponad tydzień, gotowych a w zasadzie w miarę opanowanych utworów jest jedenaście. No i tu pojawia się problem - ciągnął swoja wypowiedz
-Nie dacie rady w ciągu sześciu dni stworzyć czternaście piosenek, a nawet opanować  czternastu coverów. Są dwa wyjścia. Pierwsze, zmniejszamy ilość piosenek do piętnastu. Drugie, bierzecie się ostro do roboty. Koniec z obijaniem się i olewaniem zajęć.
Miley spojrzała na mnie i Nate'a który od razu uśmiechnął się od ucha do ucha. Dobrze wiedziałam o co mu chodziło.
-A może po prostu przedłożymy obóz o tydzień? - zawołał Nate.
-Bardzo ciekawa propozycja panie Tomilson. Na dzisiaj to wszystko, jesteście wolni - powiedział instruktor.
Wychodząc z sali minęłam rozbawioną Miley rozmawiającą o czymś z Ryan'em. Minęłam długą kolejkę do windy i udałam się do mojego pokoju na trzecim piętrze.  Postanowiłam napisać coś swojego, coś co moglibyśmy użyć do płyty. Wzięłam gitarę, notes i długopis. Usiadłam na łóżku. Zatraciłam się w cudownym dźwięku wydobywającym się z gitary. Kochałam to. Przerwało mi głośne pukanie do drzwi. Odłożyłam gitarę i schowałam notes, nie wiedziałam kogo się spodziewać. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Miley.
-O to ty - wypaliłam.
-Ryan, ten wiesz który.. Przyjaciel Nate'a, zaprasza nas dzisiaj do siebie. Będzie jeszcze kilka osób, jacyś tam od nich znajomi. Mamy być na 19 - powiedziała.
-Pokojowe party u Ryan'a? - zaśmiałam się.
-Nate'a i Chad'a też, mają razem pokój. To co? Rozumiem że idziemy? - zapytała podekscytowana.
-Ok, możemy iść.
-No to będę po Ciebie koło 19, bo znając Ciebie nie trafisz do nich - zaśmiała się i pobiegła do siebie.
Może być fajnie, pomyślałam i zamknęłam drzwi. Zaczęłam przeszukiwać szafę w poszukiwaniu "czegoś odpowiedniego". Po kilku minutach wyciągnęłam miętowe szorty, szarą koszulkę i czarne baleriny. Wzięłam ubrania i poszłam łazienki.
***
Razem z Miley popchnęłyśmy lekko uchylone drzwi pokoju, dochodziły z niego głośne wrzaski. Na dzień dobry ujrzałyśmy cztery sześciopaki piwa.
-Już wiem czemu tak bardzo chcieli mieć razem pokój - powiedziała moja towarzyszka. Okazało się że przyszłyśmy jako ostatnie, oprócz trójki gospodarzy, którzy byli już lekko wstawieni, byli jeszcze: Nicola, Ally i Jake. Zapowiada się ciekawy wieczór, pomyślałam.

16 lipca 2013

4. Pamiętaj, że każdy napotkany człowiek czegoś się boi, coś kocha i coś stracił.

 19 lipca

Dochodziła 10, siedziałam w mojej ulubionej kawiarni. Co jak co, ale Latte mieli tu najlepsze w mieście. Byłam lekko skołowana. Ciągle myślałam o mojej mamie, to już prawie rok bez niej. Jak ja sobie poradziłam przez cały ten czas? Do tej pory nie miałam zielonego pojęcia. Najbardziej bolał mnie fakt, że ostatnie miesiące jej życia spędziłyśmy na ciągłych kłótniach,  dosłownieo wszystko. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Może akademia sztuki to jednak dobry pomySł. W końcu matka zawsze namawiała mnie żebym sprróbowała. Może będzie mi chociaż odrobinę lżej?
Z przemyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.
-Można?
Szybko podniosłam głowę i znieruchomiałam po tym kogo zobaczyłam.
-Jasne, siadaj Nate. -odparłam po dłuższej chwili.
-Widzę, że nie gustujemy w tych samych smakach. - powiedział po czym położył na stoliku filiżankę z Cappuccino.   -Powiedz jaką kawę pijesz, powiem Ci kim jesteś - odpowiedziałam.
Zależało mi na tym aby zachować klasę, a raczej nie wyjść na idiotkę. Z tego co mówiła Miley to jego ojciec jest niezłą szychą, m.in. sponsoruje ten obóz i pokrywa koszty płyty, którą nagrywamy w tym roku. Obok Nate'a kręciło się mnóstwo dziewczyn, bądźmy szczerzy mógł mieć każdą. Szkoda tylko, że większość leciała na jego kasę zamiast intelekt.
-Wiesz, wydaje mi się, że orginał brzmiał odrobinę inaczej ale twoja wersja też jest ok. -odpowiedział i uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.
-Myślę, że powinniśmy już wracać. Mamy zajęcia. -powiedziałam.
-Wolisz iść na jakieś nudne zajęcia niż spędzić świetny dzień z moją zajebistą osobą?
-Mam być szczera czy miła?
-Miła. W takim razie zapraszam Cię na spacer. - wstał i pociągnął mnie za rękę.
Spacerowaliśmy grubo ponad godzinę, ciągle rozmawiając dosłownie o wszystkim. Po jakimś czasie Nate zauważył małą kręgielnie, obok parku. Spędziliśmy tam dwie godziny. Muszę przyznać, że mój towarzysz grę w kręgle miał opanowaną w stu procentach, ale raz udało mi się z nim wygrać.  Następnie poszliśmy do kina na jakąś komedię. Niestety film okazał się tak bardzo do dupy, że cały seans spędziliśmy na rzucaniu pop-cornem w ludzi siedzących przed nami. Nate miał z tego ogromną frajdę, zachowywał się jak dziecko. Nie znałam go od tej strony.  Było przed 16, wyszliśmy z pizzerii i usiedliśmy na ławce, na skraju parku.    -Na długo przyjechałaś ? -zapytał
 -Dwa tygodnie, a ty?
- Siedzę tu do połowy sierpnia. - odparł.
-W sierpniu ma chyba przyjechać druga grupa?
-No podobno tak.
 Zapadła długa cisza. Wpatrywałam się w bawiące się naprzeciwko nas dziecko.
-Opowiedz coś o sobie. -zaczął.
-Ugh.. A może ty pierwszy? -zaproponowałam.
-Co chcesz wiedzieć?
-Masz rodzeństwo?
-Można tak powiedzieć- odparł.
-Gdzie mieszkasz?
-Trochę tu, trochę tam, ciągle się  z ojcem przeprowadzamy.
-Dlaczego?
-Wszystko zależy od tego gdzie ojciec kręci film. Zmieniam szkołę średnio trzy razy w roku szkolnym.           -To czemu nie mieszkasz z mamą?
-Mamie zawsze przeszkadzała praca ojca. Przeprowadziła się do Europy, wyszła drugi raz za mąż, z tego co wiem to ma z tym kolesiem dwójkę dzieci. Trzy lata temu nasz kontakt się urwał.
-I nie rozmawiałeś z nią przez cały ten czas?
-Próbowałem i to nie raz. Zmieniła numer telefonu. Całkowicie się od nas odcięła. Chyba zapomniała że ma syna. -zakończył.
-Kijowo, i to bardzo .. - odparłam.
-No to teraz ty.
-Miałam duży piękny dom z ogrodem, ojca słynnego chirurga, matkę dziennikarkę. Do czasu aż wszystko szlag trafił. Tata zginął w wypadku samochodowym, wracał ze szpitala, jakiś kompletnie pijany palant w niego wjechał, jemu nic się nie stało, wnioskujemy to z tego że uciekł, ale tata zginął na miejscu. Długo nie potrafiłyśmy się z mamą i siostrą pozbierać. Kiedy było już dobrze, mama zachorowała na raka, lekarze stwierdzili że nie jest złośliwy, zrobili jej operację wszystko było ok. W zeszłym roku zmarła,  okazało się że był jednak złośliwy i zaatakował kilka innych organów.  Razem z siostrą spędziłyśmy miesiąc w domu dziecka, potem zaadoptował nas przyjaciel mamy razem ze swoją żoną. Nadal nie mogę się pozbierać, więc mam nadzieję, że docenisz to, że Ci o tym powiedziałam.
-Wow, jesteś niesamowita ! - powiedział. - Doceniam i to nie wiesz jak bardzo.
-Cieszę się, ale teraz już naprawdę muszę iść .
- W takim razie pozwolisz że Cię odprowadzę -powiedział.

---                                                                                                                                                               Przepraszam za wszystkie błędy i za to, że ten rozdział wygląda jak wygląda. Mój laptop od zeszłego tygodnia jest w serwisie więc wpis musiałam dodać przez telefon :/
Zapraszam do czytania i komentowania, dodaje mi to niesamowitego kopa! :)

5 lipca 2013

3. Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nasze skrzydła gdy one zapominają jak latać.



16 lipca
            Czwarty dzień obozu dobiegał końca. Dochodziła 18, już dawno skończyłam zajęcia więc miałam trochę czasu dla siebie. Postanowiłam trochę pobiegać w parku, który był obok ośrodka. Mijałam dziesiątki siedzących na ławkach osób, rowerzystów, bawiące się dzieci. Biegłam przed siebie wsłuchując się w muzykę, która płynęła ze słuchawek do moich uszu.
            Wczoraj w końcu powiedziałam o wszystkim Miley. Trochę ją to zmartwiło ale wydaje mi się, że coś podejrzewała. Powiedziała mi, że jeśli chciałabym pogadać to mogę przyjść do niej o każdej porze dnia i nocy, jest kochana. Bardzo się zżyłyśmy, jedyne co psuje mi humor to pożegnanie, które czeka nas już niebawem.
            Po upływie trzydziestu minut skręciłam w alejkę która prowadziła do hotelu, miałam już dość biegania na dziś. Weszłam do środka, minęłam kilka osób w recepcji i udałam się do pustej windy. Po chwili byłam już na trzecim piętrze. Otworzyłam drzwi mojego pokoju i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w leginsy, żółtą koszulkę i długi niebieski sweterek. Rozpuściłam włosy i pomalowałam rzęsy. Zerknęłam na telefon aby sprawdzić godzinę - za dwie dziewiętnasta. Akurat zdążę na kolację, pomyślałam i wyszłam z pokoju.
            Stałam wpatrując się w ogromną ilość jedzenia. Przyznam, że trochę mnie to przerażało. Różnego rodzaju pieczywo, wędliny, sery, ryby, warzywa, owoce, sałatki, fast-foody. Wszystkie zapachy strasznie mi się mieszały, aż w końcu wygrał ten najmocniejszy. Wzięłam trochę sałatki greckiej i szklankę soku pomarańczowego. Usiadłam przy pustym stoliku. Zdziwił mnie fakt że nie było nikogo z moich znajomych, a tym bardziej Miley. Pewnie za chwilę przyjdą, pomyślałam i zabrałam się za sałatkę.
            Było dokładnie tak jak myślałam. Po kilku minutach usiadła obok mnie Miley.
- Cześć, a gdzie się to było ? - zapytałam.
- Nawet mi nie gadaj. Kojarzysz takiego kolesia od gitary, James jakoś tam ?
- No, James Cain
- O właśnie tak. Musiałam zostać po zajęciach bo sobie ubzdurał że nie umie zagrać solówki rozumiesz? Ja niby nie potrafię zagrać solówki. Po czterdziestu minutach stwierdził jednak, że jest dobrze i nie będziemy niczego zmieniać . Co za idiota - mówiła
Wybuchłam śmiechem.
- No Jane, nie śmiej się ze mnie! - zawołała
- Ja się nie śmieję, tylko masz takie problemy, że po prostu ręce opadają - odparłam
- A co z Nate'm ? Masz już jakiś pomysł jak go poderwać? - zapytała podekscytowana
- Co ? Chyba żartujesz ?
- No nie w ogóle. Opowiadałaś o nim tak jakbyś...
- Jakbym co?
- Ty już dobrze wiesz co ! - powiedziała. Teraz to ona się śmiała. - Widzę że trafiłam w czuły punkt. Ty lepiej się bierz do roboty bo Ci go sprzątną sprzed nosa . - dodała
- Tak jasne. A ty nic nie jesz? - zapytałam
- Nie zmieniaj tematu . - odpowiedziała
- Nie zmieniam tematu, tylko się o Ciebie martwię. Bo w końcu tak się wymęczyłaś na tych zajęciach, powinnaś coś zjeść.
- Dobra, ale chodź ze mną . - powiedziała biorąc mnie za rękę.
            Po chwili byłyśmy z powrotem.
- I co? Masz już jakiś pomysł? - zapytała
- Znowu zaczynasz? Nie myślałam o tym.
- Ale on chyba tak.
- Słucham? - zawołałam
- Ciągle się na Ciebie gapi - odrzekła
Odruchowo odwróciłam się. Miała rację siedział za nami, co chwilę kierując wzrok na mnie.
- Przecież to chyba nic nie znaczy - odparłam.