13 lipca
Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Była siódma. Pomimo
ogromnego zmęczenia posłusznie wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam zimny
prysznic, który od razu postawił mnie na nogi. Następnie ubrałam czarne rurki,
niebieski t-shirt i moje ukochane czerwone Conversy. Spięłam włosy w wysokiego
koka, zrobiłam lekki makijaż i umyłam zęby. Do śniadania miałam jeszcze
dwadzieścia minut więc postanowiłam rozpakować resztę rzeczy, które nadal
leżały w walizce. W między czasie w myślach układałam sobie krótką mówkę dla
Miley. Nadal nie miałam pojęcia jak powiem jej o śmierci mojej matki. Nie chce
zepsuć jej całego wyjazdu bo wiem że w zeszłym roku bardzo się przejmowała
chemioterapią, którą właśnie przechodziła mama. Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk
sms'a. Szybkim ruchem sięgnęłam po telefon, który leżał na łóżku. Był od Miley:
"Czekam w stołówce. M."
Wyjęłam resztę rzeczy i wsunęłam pustą walizkę pod łóżko.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Tuż obok windy zobaczyłam chłopaka, który
wystukiwał rytm jakiejś piosenki o ścianę. Miał ubraną zwykłą czarną koszulkę a
na niej rozpiętą czerwono-czarną koszulę w kratkę, dżinsy i trampki. Szara
czapka zasłaniała większość jego jasno brązowych włosów. Nagle odwrócił głowę w
moją stronę.
- Cześć . - powiedział, po czym kontynuował swoją grę.
- Hej . -odparłam podchodząc do niego. - "Paradise
City'? - zapytałam opierając głowę o ścianę .
Nagle przerwał.
- Skąd wiedziałaś ? - zapytał chowając pałeczki do tylnej
kieszeni spodni.
- Przecież to klasyka. Każdy chyba to zna.
Tak naprawdę to nie wiedziałam. Nie miałam zielonego pojęcia
co to jest. Palnęła na ślepo tytuł jakieś piosenki. Właśnie o mały włos nie
wyszłam na idiotkę.
- Jestem Nate - powiedział po czym podał mi rękę .
- Jane - odpowiedziałam .
Nagle otworzyły się drzwi windy, wyszło z niej dwóch
mężczyzn.
-Panie przodem - powiedział uśmiechając się do mnie.
Zjechaliśmy na dół.
***
Siedziałam z Miley, która właśnie wsuwała swojego drugiego
tosta z serem, ja zadowoliłam się kanapką z szynką i jabłkiem.
- Ale te zajęcia w tym roku jakieś porąbane - powiedziała marszcząc
brwi. - No zobacz sama .. Na przykład taki czwartek, zaczynam na dziewiątą
dwoma godzinami pianina, potem jednocześnie mam próbę Decybeli (tak nazywał się
jeden z zespołów) i zajęcia ze śpiewu. - podała mi kartkę z rozpiską zajęć .
- No faktycznie, są ułożone idiotycznie - odparłam po
dłuższej chwili odkładając kartkę na blat.
- A co ty taka zamyślona? Coś się stało? - zapytała
- A co się miało stać? Wszystko jest w porządku . - odparłam
uśmiechając się do niej.
Skłamałam. Było beznadziejnie. Cała w środku aż płonęłam.
- Musimy iść na jakiś spacer, może w końcu pogadamy tak jak
kiedyś . - zaproponowała.
- Mi pasuje - odpowiedziałam po czym ugryzłam kawałek
jabłka. - Wiesz ... - powiedziałam po chwili - poznałam fajnego chłopaka .. -
mówiłam
- Ooo ! Zaczyna się robić ciekawie . Kontynuuj.
- Nazywa się Nate, gra na perkusji i...
Nagle przerwała.
- Ktoś tu chyba poznał Nate Tomilson'a . - odrzekła.
- Znasz go? - zapytałam
- No proszę Cię! A kto nie zna Tomilson'a, przecież to
gwiazda tego obozu. - powiedziała. - Mam nadzieję że zrobiłaś sobie z nim
zdjęcie pamiątkowe ? - zaśmiała się.
-Miley ! Nie rób sobie ze mnie żartów .
- No dobrze, dobrze. Skończyłaś? Za dziesięć minut musimy
być na sali, pierwsze zajęcia w tym roku . - powiedziała.
----
No i jest dwójka. Byłam pewna że rozdział będzie dłuższy, bynajmniej tak mi się wydawał (pisałam go na papierze). Następny w środę lub czwartek. Będzie dużo więcej Nate ;)
Zapraszam do czytania i komentowania.